Nowy numer 38/2023 Archiwum

Jak żyć?

Prof. Jacek Wojtysiak, filozof z Katedry Teorii Poznania na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II, mówi o wierze, która potrzebuje rozumu.

Ks. Rafał Pastwa: Dlaczego filozofia? W którym momencie życia nastąpiła ta fascynacja?

Prof. Jacek Wojtysiak: Moje zainteresowanie filozofią narodziło się na początku liceum. Było to zainteresowanie związane z pytaniami, jakie stawia młody, poszukujący człowiek. Wtedy z jednej strony byłem świeżo po rekolekcjach oazowych, miałem bardzo silne przeżycie wiary, które mnie budowało jako chrześcijanina, ale z drugiej strony miałem pytania zadawane przez rozum: o istnienie Boga, Jego naturę i wiarygodność tego, co przekazuje Biblia. Tak się złożyło, że trafiłem na dobrych katechetów, którzy powiedzieli, że skoro mam takie pytania, to powinienem zainteresować się filozofią. Zaczęli proponować mi pewne książki, które pozwalały mi odpowiadać na niektóre pytania.

Jeszcze nie było katechezy w szkołach, ale przy parafiach. Pamięta Pan tych katechetów?

Jednym był salezjanin, ks. Lucjan Gruszczyński, bo należałem do parafii salezjańskiej na lubelskiej Kalinie. Chodziłem do III LO im. Unii Lubelskiej w Lublinie, więc korzystałem również z katechez w kościele pobrygidkowskim, które organizował ks. Wacław Oszajca. Trafiłem na świeckiego katechetę Wiesława Tkaczyka. Studiował różne kierunki, był omnibusem. Ta katecheza była intelektualnie i filozoficznie pogłębiona, bardzo ciekawa. Podobnie lekcje języka polskiego, które prowadził prof. Adam Sielanko. Potem sam zacząłem coraz bardziej szukać. Czytałem teksty ks. Tischnera, filozofa i teologa. Nie był łatwy, ale czytałem. Była moda na niego. Pamiętam książkę: „W co wierzyć? Jak żyć”. Była zrobiona na wzór podręcznika dla młodzieży szkolnej. Składała się z dwóch części. Teologiczną napisał ktoś inny, a część filozoficzno-etyczną właśnie Tischner.

Dziś można znaleźć takie książki?

Tego jest bardzo dużo, ale moim zdaniem trudno znaleźć publikacje, które trafią aktualnie do młodego człowieka. Pamiętam moje pierwsze lektury: Maliński, Swieżawski, Heller, Węgrzecki i wreszcie „mały Ajdukiewicz”. Tego ostatniego kupił mi tata na urodziny, mówiąc, że jeśli chcę się zająć filozofią, muszę to robić porządnie. Gdy przebrnąłem przez Ajdukiewicza, zrozumiałem, że dobra książka filozoficzna nie musi być miła w czytaniu. Ważne, by uczyła myśleć.

Czy dzisiaj młodzi ludzie stawiają pytania podobne do tych, które nurtowały Pana?

Pewne rzeczy nas niepokoją i zastanawiają automatycznie, gdy wchodzimy w dorosłość. Wtedy rodzą się projekt życia i światopogląd. Jednak wydaje mi się, że nastąpiły pewne zmiany kulturowe, które określam mianem „kultury doraźności”. Kontekst kulturowy, medialny jest taki, że ludzie odchodzą od pytań ostatecznych, najgłębszych, a skupiają się na kwestiach dotyczących najbliższych spraw i dni. Żyją tym, co teraz. Młody człowiek spotyka się z mnogością światopoglądów. I tego się nie da uniknąć. Jesteśmy konfrontowani z wielością różnych opinii i musimy się odnaleźć w sytuacji niezgody. Musimy zająć własne stanowisko.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast