Ilu ludzi może powiedzieć o sobie, że wyszło bez szwanku po zderzeniu motoru z ciężarówką? O. Stanisław Miciuk OFMCap jest przekonany, że życie uratowała mu Matka Boża.
O. Stanisław na misjach pracuje ponad 30 lat. Najpierw w krajach byłego Związku Radzieckiego, a potem w Ameryce Środkowej. W 2001 r. został posłany do Hondurasu.
– Każdy kraj misyjny jest inny, każdego trzeba się nauczyć i każdy pokochać. W Hondurasie – bardzo egzotycznym dla nas Polaków kraju – wszystko jest inne. Niby oficjalnie panuje tam demokracja, jest wybrany rząd, ale w rzeczywistości kraj podzielony jest na prowincje, którymi rządzą generałowie i gangi narkotykowe. Obiektywnie patrząc to bardzo niebezpieczne miejsce, ale żyją tam także chrześcijanie, którzy próbują w tej sytuacji normalnie funkcjonować. My kapłani jesteśmy posłani do tych ludzi i nie możemy ich zostawić – mówił o. Stanisław, dając świadectwo w kościele na Poczekajce w Lublinie.
Kiedy misjonarz rozpoczął pracę w parafii liczącej ponad 100 tys. ludzi i 150 kaplic dojazdowych, najważniejsze było raz na jakiś czas dotrzeć do położonych wysoko w górach wspólnot, by odprawić Mszę św. i udzielić sakramentów.
– Na co dzień pomagają nam katechiści. W mojej parafii pracuje trzech kapłanów, więc dotarcie do wszystkich kaplic co niedzielę nie jest możliwe. Poza tym są takie miejsca wysoko w górach, gdzie dojazd jest bardzo trudny. Pół biedy, gdy jest sucho, ale gdy zaczyna padać, drogi zamieniają się w rwące strumienie, odcinając wiele miejscowości. Na misji mamy trzy samochody terenowe, a każdy z nich ma ponad 30 lat. Mimo tego jakoś nam służą, a my nauczyliśmy się je naprawiać. Jednak i one nie wszędzie dadzą radę dojechać. Dlatego kupiłem sobie motor i nim się poruszam – mówi kapucyn.
Któregoś razu ojciec jak zwykle wybrał się na motorze wysoko w góry do jednej z kaplic, a że było to dosyć daleko od kościoła parafialnego i wiele spotkań i rozmów odbył na miejscu, kiedy wracał, była już noc.
– Zjeżdżałem z gór już po ciemku. Wiadomo, że tam nie ma prostych dróg, tylko serpentyny. Pokonywałem jednak tę drogę tak wiele razy, że czułem się pewnie. Jechałem jakieś
Więcej o pracy na misjach w Hondurasie będzie można przeczytać w 39 numerze lubelskiego "Gościa Niedzielnego".