Zapewne niewielu lublinian wie, gdzie w ich mieście znajduje się świątynia nosząca wezwanie najważniejszego anioła. Za to na pewno większość potrafi wskazać kościół AVE. To jedno i to samo miejsce.
Blisko 50 lat temu, w czasie peregrynacji kopii ikony jasnogórskiej, kiedy wszelkie epatowanie religijnością było przez ówczesne władze surowo zabronione, ks. Franciszek Kapalski − proboszcz kościoła znajdującego się u zbiegu ulic Fabrycznej i Kościelnej − postanowił użyć fortelu. – Na zwykłych deskach przyczepił żarówki jarzeniówki, które ułożył w napis AVE i umieścił na wszystkich czterech zewnętrznych ścianach kościelnej wieży – opowiada obecny proboszcz parafii św. Michała ks. Arkadiusz Paśnik. – To była taka prowizorka, ale na blisko pół wieku wpisała się w życie miasta. Później już nikt nie mówił inaczej o naszym kościele jak właśnie AVE.
Dostępne jest 22% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.