Reżyser z Lublina mówi o swoich wrażeniach i odczuciach po premierze filmu "Kler" Wojciecha Smarzowskiego na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Reżyser i dokumentalista z Lublina podkreśla, że Wojciech Smarzowski nie stworzył kina, które dotknęłoby sedna problemu. – Smarzowski nie porusza zupełnie tematu wiary. Przecież literatura od zawsze pytała skąd zło, dlaczego zło i starała się znaleźć na to pytanie odpowiedź. Żeby doszło do jakiegoś oczyszczenia. W "Klerze" tego nie ma – tłumaczy Linkowski, akcentując przy tym, że film warto zobaczyć choćby z tego powodu, by wyrobić sobie o nim własną opinię.
– W filmie W. Smarzowskiego są poruszone główne tematy wokółkościelne, które daje ulica. A Kościół daje również wiarę, umacnia ją, a nie tylko traci czy jej ludzi pozbawia. Nic w tym filmie nie wydało mi się zaskakujące. Wiedziałem o tym wszystkim wcześniej. Zabrakło poruszenia istoty zła, grzechu „ludzi Kościoła”. Pojawia się za to schemat. Nie ma tu miejsca na wątpliwości, rozterki, jak u człowieka, który wierzy. Wprawdzie pojawia się próba ekspiacji, ale jest to samobójstwo jednego z bohaterów poprzez samopodpalenie, ale na tym się kończy – mówi reżyser.
– Jestem rozczarowany filmem "Kler". Jest to kino na pożywkę dla ludzi, którzy czekają na sensację. Wprawdzie nie ma drastycznych scen, krwi, choć ową „krwistość” realizuje i wypełnia kurialista i jego intrygi. Ale i tu jest schemat, bez głębi – komentuje G. Linkowski.
– Bolesnych spraw w Kościele jest dużo. Ale taki film w ich zrozumieniu czy naprawie nie pomoże. Film jest dziełem artystycznym, tymczasem "Kler" kończy się publicystycznie. Nie ma nawet próby jakiejkolwiek katharsis – konkluduje reżyser.