Gdy ludzie chcą razem działać, tak jak w lubartowskiej parafii Wniebowstąpienia Pańskiego, problemy nie istnieją. Jak się okazuje, czasami potrzeba jedynie drogowskazu.
20 lat temu parafię Wniebowstąpienia Pańskiego na obrzeżach Lubartowa powołał do życia abp Józef Życiński. Jej pierwszym proboszczem został ks. Stanisław Rząsa.
Na styku miasta i wsi Lisów powstała wspólnota ludzi, którzy razem chcieli współtworzyć coś, co przyniesie dobro nie tylko dla parafian, ale także dla całej lokalnej społeczności.
Z budynkiem kościoła przez wiele lat graniczyły stare baraki po kółku rolniczym. – Pamiętam jeszcze, jak stały tu traktory i inne sprzęty – wspomina ks. Stanisław Rząsa. – Później to niszczało. Postanowiliśmy wykupić ten cały plac i jakoś go zagospodarować, żeby przynosił pożytek i nie raził swoją obskurnością.
Tak wśród ludzi skupionych wokół lokalnego kościoła, zrzeszonych w stowarzyszenie, zrodził się pomysł, by utworzyć wewnętrzną jednostkę parafialną, która mogłaby świadczyć różne formy pomocy. – Zafascynowało nas swojego czasu hasło roku duszpasterskiego 2008/2009, które brzmiało „Otoczmy troską życie” – opowiada ks. Stanisław. – Chcieliśmy je jakoś konkretnie realizować. Naszą formę działalności nazwaliśmy więc Centrum Pomocy „Otoczmy troską życie” im. Karola Wojtyły.
Bardzo szybko zrodził się pomysł, by w ramach działalności Centrum utworzyć miejsce, w którym ludzie będą mogli korzystać ze świadczeń rehabilitacyjnych. – Główny budynek, który sąsiadował z kościołem i w którym funkcjonowało Centrum, nadawał się do użytku, trzeba go było jedynie przebudować – opowiada ks. Rząsa. – Udało nam się pozyskać pieniądze z Unii i od marca 2013 r. oficjalnie zaczął tu działać Zakład Rehabilitacji leczniczej.
– Gdy ruszaliśmy z działalnością, na terenie Lubartowa i okolic był tylko szpital i jeden taki zakład – mówi Renata Kamińska, zastępca dyrektora Centrum. – Szybko okazało się, że zapotrzebowanie na usługi które proponujemy, jest bardzo duże.
Dziś, po kilku latach funkcjonowania, zakład ma swoich stałych pacjentów i ciągle przybywa mu nowych. Mają oni dostęp do wszystkich zlecanych przez lekarzy bądź fizjoterapeutów zabiegów. – Jest sala do ćwiczeń, masażu, zabiegów wodnych, tych związanych z prądem i laserem – wylicza proboszcz, który czuwa nad działalnością całego Centrum. – Udało nam się też uzyskać niewielki kontrakt na stacjonarną, ale też domową rehabilitację z NFZ – dodaje R. Kamińska.
Parę metrów dalej znajduje się połączone z Centrum przedszkole. – Długo szukaliśmy pomysłu na to, jak zagospodarować wykupiony przez nas i odremontowany budynek – opowiada ks. Stanisław. – Były różne pomysły – dodaje pani Renata. – W końcu stwierdziliśmy, że tak naprawdę najbardziej mieszkańcy naszej parafii, która już w dużej mierze leży poza granicami miasta, potrzebują właśnie przedszkola – stwierdza Sylwia Krakowiak, dyrektor nowo powstałego parafialnego Przedszkola Małego Karola.
Rozpoczęło ono swą działalność 1 września, dzięki pieniądzom pozyskanym przez parafię w ramach projektu „My też mamy przedszkole”. – W samej gminie Lubartów nie było do tej pory żadnego przedszkola – mówi Sylwia Krakowiak. – Wszystkie dzieci od nas były wożone do przedszkola do miasta. Czuliśmy, że to przedszkole ma sens, szczególnie, że zależało nam na utworzeniu placówki integracyjnej, w której mogłyby się uczyć także dzieci niepełnosprawne.
Do Przedszkola Małego Karola dziś uczęszcza 50 dzieci. Najliczniejsza jest grupa czterolatków. Placówka posiada specjalistyczne umeblowanie, zabawki i sprzęt multimedialny. Każde dziecko ze szczególnymi potrzebami wynikającymi z niepełnosprawności bądź wad postawy ma też możliwość systematycznej rehabilitacji w sąsiadującym z przedszkolem Zakładzie Rehabilitacji. – Rodzice są naprawdę bardzo zadowoleni, że nie muszą już nigdzie wozić swoich dzieci – podkreśla ks. Stanisław.
Pracownikom – zarówno Centrum Pomocy jak i przedszkola – ale także wolontariuszom, nie brakuje pomysłów na dalszą działalność. – Ludzie przecież mają tak wiele różnych potrzeb – stwierdza zastępca dyrektora Centrum. – Teraz bardzo by się przydał dom opieki dla starszych. Środowisko się starzeje, młodzi z Lubartowa uciekają, nie ma kto się opiekować dziadkami, a ludzie czekają na naszą inicjatywę – mówi R. Kamińska.
Problemem, jak dodaje, pozostaje przede wszystkim teren. – Nie mamy już na to miejsca – stwierdza smutno. – Jak na razie – dodaje jednak szybko ze śmiechem.