Adwokat Monika Sokołowska mówi o przemocy domowej, jej mechanizmach i konieczności edukacji kobiet w tym zakresie.
Ks. Rafał Pastwa: Zacznijmy od książki „Przeciwko Goliatowi”, którą napisała Pani wspólnie z Eweliną Świdrak, a którą wydało Wydawnictwo KUL. Mam wrażenie, że ten poradnik nie dotrze do każdej kobiety, która doświadcza przemocy.
Monika Sokołowska: Naszą intencją nie było trafienie do wszystkich kobiet. Książka jest skierowana z założenia do tych pań, które czytają książki i tam są w stanie szukać odpowiedzi na swoje problemy. Zaadresowałyśmy ją do określonego kręgu. To wiąże się z tym, że generalnie przemoc domową traktuje się jako zjawisko obecne w rodzinach patologicznych lub marginalizowanych. Tymczasem przemoc może być zakamuflowana i dokonywać się w tzw. poprawnych domach. Ofiarami przemocy są bowiem również kobiety wykształcone i niezależne finansowo.
Czy na podstawie praktyki zawodowej oraz codziennej obserwacji życia może Pani mecenas powiedzieć, że temat przemocy jest wystarczająco obecny w przestrzeni publicznej?
Kobiety mają coraz większą łatwość w zwierzaniu się z takich problemów. Ale nadal panie mają w sobie wiele lęku i wstydu w kontekście poruszania tych kwestii, w przyznawaniu się do tego, że są ofiarami przemocy. Aktualnie często organizowane są akcje społeczne, w tym na skalę ogólnokrajową, ale potrzeba ich organizowania jest nadal bardzo duża, a przede wszystkim ważna jest rola edukacji na ten temat. W moim odczuciu istnieje duże przyzwolenie społeczeństwa na przemoc domową, chociażby poprzez usprawiedliwianie sprawców, na przykład w sytuacjach przemocy seksualnej w małżeństwie.
Przemoc domowa ma różne nasilenie i różne formy?
Wśród form wyodrębnia się przemoc fizyczną, psychiczną – gdzie dochodzi chociażby do ograniczania kontaktów z koleżankami, rodziną, po wyzwiska, zastraszania i wyganianie z domu, przemoc seksualną i finansową – gdzie dochodzi do wydzielania środków finansowych lub oddzielania od pieniędzy. Przy czym może występować tylko jedna z tych form, ale i wszystkie na raz. Także w różnym stopniu nasilenia. Przemoc domowa jest pojęciem szerszym niż przestępstwa związane z przemocą domową. Mieści w sobie o wiele więcej zachowań, a polegają one na manipulacji ofiarą. Przemoc to relacja zależności, sytuacja wyższości sprawcy nad ofiarą, w której dąży on do sprawowania kontroli.
Zjawisko to dotyka szczególnie kobiet?
Statystycznie przede wszystkim kobiet, ale nie tylko. Mężczyźni jeszcze bardziej niż kobiety boją się, a zwłaszcza wstydzą, przyznawać do tego, że doświadczają przemocy ze strony kobiet. Mężczyźni doznający przemocy są często wyśmiewani w społeczeństwie, uchodzą za „mięczaków”.
Przemoc nie rodzi się z dnia na dzień...
Aby zaistniała, muszą zetknąć się dwa typy osobowości pozostające w relacji między kobietą i mężczyzną. O tym, czy ktoś wejdzie w rolę ofiary, może decydować pochodzenie z rodziny przemocowej, albo doświadczenie bycia niedowartościowanym, szukanie akceptacji oraz wiele innych sytuacji. Z kolei sprawcy mogą również wynieść z domu rodzinnego zachowania przemocowe, może ona być też wynikiem uzależnień, nieumiejętności radzenia sobie z problemami, agresywnym typem osobowości. Przemoc rozwija się stopniowo tak, że ofiary tego nie dostrzegają. Sprawca przekracza ową granicę, ale jest usprawiedliwiany przez ofiarę – że to był pojedynczy przypadek. Potem zaczyna przepraszać, obiecuje poprawę, usypia czujność kobiety. To się zazwyczaj powtarza. Zanim kobieta się zorientuje, że jest w takim trudnym położeniu – jest się jej bardzo trudno wyzwolić. To bardzo skomplikowana manipulacja oraz zależność między stronami.
Jeśli osoba doświadczająca przemocy zorientuje się, jakie jest jej położenie, co powinna zrobić?
Żadna przemoc nie powinna być akceptowana. Jeśli jest jakakolwiek forma manipulacji czy przemocy w rodzinie, to po pierwsze dorastają w takiej atmosferze dzieci i one są w tym obecne. Wyjściu z takich sytuacji służą terapie małżeńskie czy rodzinne, które mogą uzdrowić sytuację, ale warunkiem jest to, by obie strony zdawały sobie z tego sprawę, a z tym jest gorzej. Jeśli nie dojdzie do chęci rozwiązania tych problemów terapeutycznie, przemoc będzie się nasilała, co w efekcie może przybrać formę przestępstwa, np. znęcania się nad rodziną. Niekiedy mamy do czynienia z bardzo drastycznymi przypadkami przemocy, także tej psychicznej, gdzie są groźby, wyzwiska, zastraszanie, poniżanie ofiary, które bywa, że prowadzi do prób samobójczych. Sprawy karne kończą się bądź wydaniem wyroków karnych skazujących, bądź też warunkowo umarzających, np. jeżeli zostanie zawarta pomiędzy stronami ugoda. Jest też duża liczba spraw, które z powodu braku dowodów są umarzane.
Mimo wszystko wiele osób twierdzi, że przemocy nie ma wcale tak dużo, jedynie media tworzą taką narrację, podobnie jak niektóre środowiska…
Ja patrzę na to przez pryzmat kontaktu z ofiarami przemocy i wiem, że to, co one mówią i czego doświadczają, bywa koszmarem. To, jak jest postrzegana przemoc w społeczeństwie, jest dokładnym odbiciem tego lęku ofiar przed ujawnieniem swojego położenia. Mamy bowiem do czynienia z pewnego rodzaju przyzwoleniem społecznym na negatywne praktyki, spotykamy się z niedowierzaniem ofiarom i usprawiedliwianiem sprawców.
Do zjawiska przemocy należy podchodzić interdyscyplinarnie?
Trzeba doceniać te instytucje, które pracują z ofiarami przemocy, ale i ze sprawcami. Wiemy, że psychologia idzie w tym kierunku, by posługiwać się też metodami terapii sprawców. Trzeba doceniać również działalność instytucji, takich jak stowarzyszenia i fundacje wspierające osoby potrzebujące i doświadczające przemocy. Po pierwsze, one przygarniają kobiety, które nie mają się gdzie zwrócić. Zapewniają im pomoc kompleksową prawników, psychologów, pracowników socjalnych, pedagogów dla dzieci. Sporządzają projekty pism procesowych, kierują do odpowiednich miejsc. Ale sama ta pomoc bez edukacji, przede wszystkim kobiet, bez ukazania mechanizmów, które nimi rządzą – nigdy nie będzie wystarczająca. Należy uwrażliwiać społeczeństwo i poszczególne instytucje na zjawisko przemocy. A ta niejedno ma imię.
Obszerna rozmowa z adwokat Moniką Sokołowską w kolejnym (40.) numerze papierowego wydania "Lubelskiego Gościa Niedzielnego".