Do niedawna, kiedy dziecko umierało przed porodem, rodzice nie mieli szans, by je pochować. Dziś też jest różnie, dlatego symboliczny pomnik dziecka utraconego może być miejscem szczególnej pamięci.
Lata duszpasterskiej posługi wśród rodzin przyniosły ks. Markowi Gładkowskiemu różne doświadczenia towarzyszenia rodzinom w żałobie, ale też modlitwy za małżonków, którzy czekają na dar rodzicielstwa.
– Wystarczy się rozejrzeć, by w naszym otoczeniu zobaczyć jakąś rodzinę, która przeżyła utratę nienarodzonego maleństwa lub taką, która bardzo pragnie mieć dziecko, a z różnych względów nie jest to możliwe. Posługując wśród rodzin wielokrotnie rozmawiałem z ludźmi, którzy przeżywali traumę śmierci i żalili się, że nie mają grobu swego nienarodzonego dziecka, gdzie mogliby przyjść na takie ziemskie spotkanie z nim i dać wyraz swej miłości i pamięci – mówi ks. Marek.
Procesja z kościoła na cmentarz
Archiwum parafii
Przez wiele lat w polskiej rzeczywistości kobieta która poroniła, nie miała możliwości pochować utraconego dziecka. Dziś sytuacja jest inna i rodzice po stracie maleństwa mogą od szpitala zażądać wydania ciała i je pochować. Jest też możliwość zrobienia badań genetycznych, nawet przy bardzo wczesnych poronieniach, by stwierdzić płeć.
– Wiele osób z tego korzysta, ale nie wszyscy przeżywając traumę śmierci wiedzą o takiej możliwości. Po kilku latach proboszczowskiego posługiwania w Sulowie – parafii, której patronuje św. Rajmund Nonnatus, patron dzieci nienarodzonych i matek proszących o potomstwo – pomyślałem, że warto by było stworzyć takie miejsce pamięci, gdzie każdy będzie mógł przyjść pomodlić się za dzieci utracone i ich rodziców. Po rozmowach z rodzinami i innymi duszpasterzami utwierdziłem się, że to dobry pomysł. Dlatego na naszym parafialnym cmentarzu, tuż przy bramie wejściowej, stąnął pomnik dziecka utraconego. Każdy, kto wchodzi na cmentarz, przechodzi obok i może wtedy pomodlić się za rodziców, którzy przeżyli stratę lub dać wyraz pamięci o swoim utraconym dziecku – mówi ks. Marek.
Poświęcenie grobu – pomnika miało miejsce 7 października. Najpierw wszyscy zgromadzeni uczestniczyli we Mszy św. w kościele parafialnym, której przewodniczył ks. kanonik Dariusz Ziółkowski – dziekan dekanatu Zakrzówek, a po niej w procesji przeszli na cmentarz, gdzie ks. Marek Gładkowski poświęcił symboliczny grób – pomnik dziecka utraconego.
Doświadczeniem utraty dziecka może podzielić się wiele małżeństw. O swojej historii opowiadali przed kilku laty Dorota i Mateusz.
Jednym z najtrudniejszych momentów w ich życiu była szósta ciąża. Okazało się, że dziecko nie żyje.
– Pojechaliśmy do szpitala, by urodzić malutką Ritę, której serce przestało bić. Jak zapytałam lekarza, kiedy będę rodzić, popatrzył na mnie i powiedział, że na tym etapie (byłam w trzecim miesiącu ciąży) nie mówimy o porodzie, tylko o poronieniu. Zdziwiło mnie to i odpowiedziałam, że on może nazywać to jak chce, dla mnie to jednak będzie poród małej córeczki, którą chcę także pochować – wspomina Dorota.
Wiedzieli, że szpitale i lekarze różnie reagują na prośby rodziców o pochowanie tak małego dziecka, ale byli też świadomi swoich praw.
– Spodziewaliśmy się batalii o wydanie nam Rity, ale byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Nikt nie robił nam problemów, mogliśmy pochować naszą małą córeczkę – mówi Mateusz. To wtedy zrobił też malutką trumnę.
– Najmniejsza, jaką oferowały nam zakłady pogrzebowe, miała ok. 60 cm. Nie chcieliśmy do tak wielkiego pudła wkładać tak małego dziecka. Wszystkie te doświadczenia jeszcze bardziej zjednoczyły naszą rodzinę i pokazały nam wartość życia. Od tamtego czasu nasze dzieci, modląc się za członków rodziny, wymieniają także Ritę, i jak mają jakieś problemy, zwracają się do niej z prośbą o wstawiennictwo. W końcu mamy „swojego człowieka” w niebie – śmieje się pan Mateusz.
Po tych doświadczeniach zaczęli dzwonić do nich ludzie, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji i pytać, jak sobie poradziliśmy.
– Nie staliśmy się żadnymi specjalistami, opowiadamy o tym, co przeżyliśmy, jak to wydarzenie nauczyło nas innej perspektywy nieba, jeśli trzeba, informujemy, jak załatwić formalności związane z pogrzebem i jeśli ktoś chce, Mateusz robi małe trumny, zdarzyło się to już kilka razy. To wystarcza – mówi Dorota.