Ks. Rafał Olchawski w lubelskim "Gościu Niedzielnym" pracował 2,5 roku. Jego nominacja na szefa oddziału była jedną z ostatnich decyzji śp. abp Józefa Życińskiego.
– Skoczyłem studia magisterskie na polonistyce – wspomina ks. Rafał. – Wtedy śp. ks. abp Życiński zaprosił mnie na spotkanie i powiedział, że widziałby mnie na stanowisku opiekuna lubelskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". To była jego ostatnia nominacja w diecezji, jaką zostawił przed wyjazdem do Rzymu.
Dla ks. Rafała – jak mówi – zadanie, które przed nim postawił biskup, było wielkim wyzwaniem. – Pamiętam jak pojechałem na szkolenie do Katowic, i zobaczyłem, że "Gość Niedzielny" nie jest taką „niedzielną gazetką”, ale to poważna firma, której zależy, by teksty były najwyższej jakości. Miałem co prawda na studiach filologicznych warsztaty dziennikarskie i wiedziałem mniej więcej jak może ta praca wyglądać, o co chodzi w pisaniu, wiele rzeczy jednak mnie zaskoczyło.
Największym zaskoczeniem dla nowego szefa lubelskiego „Gościa” był fakt, że praca w gazecie trwa w zasadzie non stop. – To praca 24 godziny na dobę. Nie da się nic dokładnie zaplanować, bo nagle może się okazać, że coś wyskoczy i trzeba na materiał jechać nawet późnym wieczorem. To praca, w której człowiek musi być elastyczny. Nie ma też za bardzo czasu na relaks, bo kończy się jeden numer i zaczyna drugi. Cały czas jest pełne zaangażowanie – stwierdza ks. Olchawski.
Ks. Rafał podkreśla, że najważniejsza dla niego w pracy w lubelskim "Gościu", była atmosfera. – Bardzo dobrze mi się pracowało w naszym gronie. Było spokojnie i przyjaźnie. To był też czas, kiedy poznałem wielu ludzi, ale też dowiedziałam się dużo o samej Lubelszczyźnie. Pamiętam, jak robiłem materiał o bibliotece w Kluczkowicach. Nie wiedziałem nawet, że została zaprojektowana w stylu zakopiańskim przez Stanisława Witkiewicza. Któregoś razu wybrałem się do jednego z muzeów Lubelszczyzny i tam odkryłem, że podobnie jak w USA, my także mamy miejsce, w którym na wielką skalę prezentowane są skamieniałe drzewa. Takie doświadczenia w tej pracy były naprawdę fantastyczne. No i rozmowy z ludźmi, którzy dzielili się często tez swoimi osobistymi sprawami.