W 40. rocznicę pontyfikatu Jana Pawła II w lubelskiej katedrze odbył się koncert instrumentalno-wokalny w hołdzie papieżowi Polakowi.
Przed publicznością wystąpili: Lubelska Orkiestra Kameralna, Zespół Śpiewaków Miasta Katowice, Camerata Silesia oraz Agnieszka Bohenek-Osiecka, Aleksandra Poniszowska, Marek Anton i Adam Szerszeń. Wszystko pod dyrekcją Anny Szostak. Słowo o muzyce wygłosiła dr Teresa Księska-Falger.
W programie koncertu znalazły się utwory Mikołaja Góreckiego, Wojciecha Kilara, Krzysztofa Pendereckiego i Andrzeja Nikodemowicza.
40. rocznica wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrowa jest okazją do refleksji na temat jego pontyfikatu. Niekiedy można się natknąć na opinie, że Polacy zapomnieli już o nauczaniu Jana Pawła II, świętego papieża i rodaka. Taki zarzut kierowany jest również pod adresem młodzieży. W Lublinie, który jest określany mianem miasta papieskiego, nie dostrzega się jednak znaków zapomnienia o wybitnym i współczesnym świętym.
Wypełniona podczas koncertu po brzegi katedra, a także obchody Dnia Papieskiego w wielu miastach naszej archidiecezji pokazały, że ludzie wciąż chcą pamiętać o Janie Pawle II i jego nauczaniu.
– Należę do pokolenia, które większość życia przeżyło podczas pontyfikatu Jana Pawła II. Zawsze byłam dumna, że to nasz rodak. Wielokrotnie uczestniczyłam w spotkaniach z papieżem zarówno podczas jego pielgrzymek do ojczyzny, jak i w Rzymie. Do dziś pamiętam wrażenie, jakie zrobiło na mnie jego odchodzenie do Domu Ojca. Całą rodziną śledziliśmy wiadomości i łączyliśmy się z ludźmi, którzy czuwali na placu św. Piotra. Kiedy przyszła informacja, że papież odszedł, naturalne było, że całą rodziną poszliśmy do kościoła, a było to około 22.00. Normalnie o tej porze świątynie są zamknięte, ale mieliśmy taką pewność, że trzeba iść się pomodlić, że nikt się nie zastanawiał, która godzina. Kiedy wyszliśmy z naszej klatki w bloku, zobaczyliśmy że w stronę kościoła idzie bardzo dużo ludzi, a przecież nikt nie informował o tym, by tak zrobić. W kościele kapucynów, dokąd się wybraliśmy, był już tłum. Zapamiętałam to dobrze, bo wrażenie, jakie na mnie wywarł ten czas, pozostanie chyba ze mną na zawsze. Pomyślałam wtedy, że odchodzenie do Domu Ojca może być piękne – wspomina pani Marta Kot.