Dziś nie ma tu żadnego Żyda, ale jest cmentarz i miejsce ku pamięci pomordowanych. To ono przyciągnęło Żydów z całego świata, których korzenie związane są z Kraśnikiem.
Michael ma 96 lat. Ocalał z Holocaustu. Od wielu lat mieszka w USA, ale wciąż czuje się związany z Kraśnikiem, gdzie się urodził.
- Kiedy moja rodzina (Stecki) mieszkała w Kraśniku, byłem małym chłopcem. Nikt wtedy nie traktował mnie poważnie. Gdy dorośli prowadzili rozmowy, odsuwali mnie, mówiąc, bym szedł się pobawić. Dziś jestem najstarszym żyjącym z tej licznej kraśnickiej rodziny żydowskiej i wszyscy chcą ze mną rozmawiać, i pytają, jak to było w Kraśniku przed wojną. A ja tak niewiele pamiętam, bo to wszystko, co wydarzyło się później - wojna, strach, bliscy, którzy ginęli tylko dlatego, że byli Żydami i wędrówka po obozach zagłady - przysłaniają mocno obraz spokojnego Kraśnika, gdzie zgodnie obok siebie żyli ludzie różnych wyznań i narodowości - mówi Michael.
Wiadomo, że Żydzi mieszkali w Kraśniku od 1531 roku. W 1939 r., kiedy wybuchła II wojna światowa, w Kraśniku mieszkało około 10 tys. ludzi, z których połowa była Żydami.
Helen Blad, przedstawicielka rodziny Stecki
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
- Między nimi była rodzina Stecki, nasza rodzina. Mój ojciec urodził się w 1927 r. w Kraśniku i żył tu w spokoju ze swoją mamą Gołdą, bratem Samuelem i siostrą Taubą - opowiada Helen Blad, bratanica Michaela, która w imieniu wszystkich ocalałych potomków rodziny Stecki przemawiała w Kraśniku.
Nie jest to jej pierwszy pobyt w mieście ojca. Choć urodzona w Szwecji, dokąd jej tata ze swoim bratem zostali wywiezieni po wojnie w autobusach Czerwonego Krzyża, w Polsce już bywała. - Przez wiele lat ojciec nie mówił o tym, co się wydarzyło w czasie wojny. Jednak im bardziej posuwał się w latach, tym rosło w nim pragnienie, by powrócić do Kraśnika, do rodzinnego miasta, z którym wiążą się jego i najpiękniejsze, i najstraszniejsze wspomnienia. W 1990 r. pierwszy raz przyjechałam z ojcem do Polski, do Kraśnika. Długo chodziliśmy po mieście, potem szukaliśmy cmentarza żydowskiego, który okazał się porośniętym wysokimi chwastami polem za rozpadającym murem. Ku naszemu zdumieniu, pośród zarośli stał pomnik upamiętniający zamordowanych przez Niemców Żydów. Tata powiedział mi, że rozstrzelano na cmentarzu w 1942 r. 107 osób, w tym moją babkę Gołdę, jej siostrę Surę Basię, ich brata Chaima oraz ciotkę Taubę - wspomina Helen.
Nie wiadomo, kto pomnik postawił. Prawdopodobnie zrobili to w 1947 r. ocaleni z Holocaustu, ale przez lata nikt o niego nie dbał, więc popadł w ruinę. Z czasem kraśnicka młodzież zajęła się porządkowaniem żydowskiego cmentarza, ale na pomniku już nie można było odczytać nazwisk poza kilkoma imionami.
Odnowiony pomnik na cmentarzu żydowskim w Kraśniku
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
Potomkowie rodziny Stecki rozsiani są po całym świecie. Dopiero jakieś 10 lat temu udało im się nawiązać kontakt i odnowić relacje rodzinne. W 2015 r. ok. 30 członków rodziny uczestniczyło w wyprawie do Polski "śladami naszych korzeni".
- Oczywiście przyjechaliśmy do Kraśnika. Odwiedziliśmy też cmentarz żydowski, który trudno nam było znaleźć. Smutno było patrzeć na pomnik, którego stan jeszcze się pogorszył. Upływ czasu zebrał żniwo i pomnik się mocno kruszył. Nie było już widać żadnych imion: oprócz Gołdy i Tauby - mojej babci i cioci. Wtedy, w tym miejscu zdecydowaliśmy, że naszym obowiązkiem jest odnowienie tego pomnika. Imiona zamordowanych nie mogą zostać zapomniane i pamięć o nich musi żyć. Odnowiliśmy pomnik również jako symbol kontynuacji żydowskiego życia i pamięci ofiar - mówi Helen.
Uroczystość odsłonięcia odnowionego pomnika na cmentarzu żydowskim w Kraśniku przywiodła tu znowu 13 członków rodziny Stecki, a także przedstawicieli lokalnych władz, uczniów kraśnickich szkół i mieszkańców.
Przy pomniku przypomniano historię kraśnickich Żydów i odmówiono modlitwy. Obecny na uroczystości bp Mieczysław Cisło przypomniał, że Żydzi są starszymi braćmi w wierze chrześcijan, którzy w Polsce przez wiele wieków wspólnie z Polakami pracowali dla dobra naszej ojczyzny.
Modlitwę ze strony żydowskiej poprowadził kantor Symcha Keller.
O wspólnej historii i konieczności sięgania do korzeni i przeszłości, by nie powtórzył się dramat II wojny światowej, mówił także Lesław Piszewski, przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich.