Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Czytając Zawieyskiego, rozmyślając nad Pasierbem…

To już niemal pięćdziesiąt lat od śmierci wybitnego intelektualisty katolickiego, dziś niemal zapomnianego, Jerzego Zawieyskiego.

Był dramaturgiem, eseistą, publicystą, także posłem na Sejm RP z ramienia Ruchu „Znak”. Był też człowiekiem wiary dramatycznej, naznaczonej cierpieniem, poszukiwaniem, nieraz rozpaczą… Kiedy sięgam po jego „Drogę katechumena”, odkrywam niesłabnącą aktualność tych tekstów:

Oto noc nad światem, ciemna i groźna, długa, zdaje się bez końca.
Nad ziemią niebo bez gwiazd.
Na krańcach dalekich, poza horyzontem dogasają pożary, ostatnie jeszcze znaki wojny.
Nie widzimy się poprzez ciemność i zdaje się nawet, jakbyśmy nigdy nie byli zdolni dojrzeć się nawzajem.
Stąpamy pośród ruin i jesteśmy prawdziwie jak Hiob na ruinach świata.
Wiemy, że obok nas przechodzi człowiek. Drugi człowiek, który błądzi i szuka. Wołamy się w ciemnościach, ale ręce nie mogą natrafić na wyciągnięte ręce tamtego.

W 1968 r. z mównicy sejmowej bronił strajkujących i bitych studentów. Jego śmierć rok później oficjalnie została uznana za samobójstwo, wersja nieoficjalna (i niepotwierdzona) wiąże ją z działaniami służb…

Zawieyski miał swoją tajemnicę, o której wiedzieli nieliczni – skłonności homoseksualne. Przyjaciele wiedzieli, że jego krzyżem był konflikt między żarliwą wiarą katolicką a orientacją.

Równie niepamiętany i pomijany ks. Pasierb pisał o nim:

Sam też pragnął przyjaźni, chciał być kochany. Samotność była jego podstawowym doznaniem. […] Wobec niezrozumienia, nietolerancji, wobec możliwości szyderstwa i generalnego potępienia a priori, zwłaszcza ze strony współwyznawców, Zawieyski żył z tajemnicą swojej miłości, nie powierzając jej dramatom, powieściom czy dziennikom. („Miasto na górze”).

„Zwłaszcza ze strony współwyznawców...” Aktualne, prawda? Nie chcę tolerancji, która mówi: „to wszystko jedno, jego sprawa”. Ale nie chcę też nietolerancji, która głosi: „zboczeńcy i dewianci”. Oczekuję i w tej kwestii miłosierdzia, które „nie złamie trzciny nadłamanej”.

Chcę w Zawieyskim dostrzec przede wszystkim człowieka, który w okresie „politycznego mroku” był znakiem sprzeciwu. Wspierał młodego Zbigniewa Herberta w najtrudniejszych momentach. Chcę w nim dostrzec człowieka, który Chrystusa ukrzyżowanego odkrywa przez uznanie własnej grzeszności.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy