Bożena Lisowska, przedsiębiorca, radna Sejmiku Województwa Lubelskiego oraz przewodnicząca Zespołu ds. Uchwały Antysmogowej mówi o złej sytuacji powietrza w naszym regionie, groźnych tego skutkach oraz możliwościach zmiany na lepsze.
Ks. Rafał Pastwa: Przewodniczy Pani Zespołowi ds. Uchwały Antysmogowej. Co to za organ?
Bożena Lisowska: To zespół powołany w ramach struktury Sejmiku Województwa Lubelskiego jako ciało doraźne, problemowe. Obok radnych w skład zespołu wchodzą eksperci zewnętrzni. Szerokie gremium specjalistów.
Czy ekologia i działania skierowane na to, by normy powietrza w Lublinie i na Lubelszczyźnie były przyzwoite - uznawane są przez polityków i samorządowców jako priorytetowe? Bo trzeba przyznać, że dość nieudolnie gonimy Europę w tym względzie.
Dla mnie jako radnej jest to najważniejszy priorytet. Mieszkam w Lublinie, tu prowadzę działalność, tu są moi bliscy. To wystarczający powód, by troskę o czyste powietrze i środowisko traktować priorytetowo. Ale należy stwierdzić, że jest bardzo niska świadomość wśród osób, które decydują o wydatkowaniu pieniędzy publicznych, osób zarządzających gminami, powiatami, województwem odnośnie złego stanu powietrza w naszym mieście i regionie. To niezwykle ważny problem społeczny. Może to kwestia niewiedzy lub złej woli? Fakt, że wśród 50 najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie, aż 35 znajduje się w Polsce, oraz fakt, iż regularnie przekraczamy dopuszczalne normy pyłów PM 10 i PM 2,5, także kancerogennego benzopirenu - świadczy o dramatycznej sytuacji, w jakiej się znajdujemy.
Nadal wiele osób jest przekonanych, że Lublin i Lubelszczyzna to tereny zielone z czystym powietrzem. Gdy mowa o smogu to automatycznie myślimy o Śląsku albo Krakowie. A tymczasem…
Drzewa i zieleń oraz wiatry ratują nas. System wąwozów oraz fakt, że leżymy na Wyżynie Lubelskiej - sprawiają, że gdy jest dobre przewietrzanie - to jakość powietrza bywa nawet średnia. Ale to, co my nazywamy stanem średniej jakości powietrza w wielu miastach Europy Zachodniej byłoby stanem alarmowym. Jako jedyni w Europie podnieśliśmy sobie poziomy alarmowania mieszkańców do stanów nawet sześciokrotnie większych niż obowiązujące w pozostałej części kontynentu. UE i WHO wskazują normy skażeń dopuszczalnych, na tej podstawie prawodawstwo polskie się dostosowało, ale inaczej jest w kwestii alarmowania i informowania. W 2012 r. parlamentarzyści podnieśli bowiem stany informowania. Gdybyśmy mieli takie stany alarmowania mieszkańców jak w Europie, a w ślad za tym określone procedury zachowań służb odpowiadających za stany kryzysowe, to nasze dzieci przez wiele dni w roku nie wychodziłyby do szkoły. Komunikacja musiałaby być spowolniona, ograniczono by ruch prywatnymi autami.
Mówiła Pani o systemie wąwozów. A co z Górkami Czechowskimi w Lublinie? Wiadomo przecież, że deweloper zamierza rozpocząć na części tych terenów budowę.
W czasie wyborczym pojawił się komunikat prezydenta Lublina, który przyparty do muru przez organizacje zajmujące się ochroną środowiska, stwierdził, że ten teren nie zostanie w całości zabudowany. Nie mniej jednak, decyzja w tym względzie należy do organu stanowiącego i wykonawczego jakim jest gmina i trzydziestu jeden radnych miasta Lublin. Biorąc pod uwagę analizę powietrza z ostatnich pięciu lat, a więc fakt, że liczba dni z przekroczonym dopuszczalnym średniodobowym stężeniem pyłów zawieszonych PM2,5 wzrasta, to należałoby radykalizować działania na rzecz ochrony środowiska.
Ma Pani przed sobą dane dotyczące stężenia benzopirenu…
Otrzymałam je od Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. W styczniu i lutym tego roku mieliśmy w Lublinie przekroczone normy 500 procent! Narodowy Fundusz Zdrowia podał do publicznej wiadomości, że za zwiększoną liczbę zgonów rok do roku w styczniu odpowiada skażone powietrze. Rządzący powinni zacząć działać skuteczniej i radykalniej.
Czy wierzy Pani, że Sejmik Województwa Lubelskiego uchwali ustawę antysmogową?
Nasz projekt jest gotowy, trwają konsultacje. Potem będzie głosowanie. Zrobię wszystko by ją uchwalono.
Pełna rozmowa z radną Bożeną Lisowską ukaże się w kolejnym numerze "Gościa Lubelskiego".