Okoliczności jego śmierci do dziś nie są wyjaśnione. Nie wiadomo czy zmarł śmiercią głodową, czy w wyniku eksperymentów medycznych, czy rozstrzelania. 120 lat temu urodził się święty biskup z Lublina.
Lublin pamięta o swoich pasterzach. - W bieżącym roku obchodzimy rocznice dwóch doniosłych wydarzeń związanych z biskupem Władysławem Goralem. Nasz błogosławiony przyszedł na świat 120 lat temu, 1 maja 1898 r. 80 lat mija natomiast od jego święceń biskupich, które miały miejsce w katedrze lubelskiej 9 października 1898 r. Formą uczczenia tych rocznic są: sympozjum naukowe w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II, z którym biskup Goral utrzymywał bliskie kontakty, film dokumentalny oraz koncert symfoniczny w Filharmonii Lubelskiej - wyjaśnia prof. Cezary Taracha z Katedry Świata Hiszpańskiego, Polityki i Relacji Międzynarodowych Instytutu Historii KUL, który jest organizatorem sympozjum poświęconemu bp Goralowi.
To dobra okazja, by przybliżyć postać wciąż słabo znanego błogosławionego z Lublina, który patronuje parafii przy ul. Popiełuszki w Lublinie oraz szkole w Ciecierzynie.
Nauczyciele szkoły w Ciecierzynie noszącej imię bł. bp. Gorala na sympozjum w KUL
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
Mama. To ona zaszczepiła w małym Władku miłość do Boga. Krzątając się od rana w kuchni ich rodzinnego domu w Stoczku, śpiewała Godzinki. Czy wspominał je w celi śmierci, skazany na samotność i odcięcie od świata jako "szczególnie niebezpieczny więzień"?
Władek Goral, dziś błogosławiony biskup, słyszał śpiew Godzinek, gdy otwierał oczy. Gdy już potrafił, dołączał do mamy w modlitwie.
- W pamięci rodziny pozostawał zawsze pogodnym, cichym chłopcem, który kiedy tylko mógł, biegał do parafialnego kościoła w Dysie, gdzie był ochrzczony i przyjął I Komunię Świętą – wspomina Henryk Cioczek, kuzyn błogosławionego biskupa w swojej książce „Biskup w pasiaku”.
Urodzony w 1898 r., czyli w Polsce pod zaborami, był świadkiem odzyskania niepodległości, pierwszej wojny światowej i wojny z bolszewikami. Walka o wolność i niepodległość wiązała się dla niego z walką o wiarę. Może dlatego, gdy Niemcy zaatakowały Polskę w 1939 r., wówczas już biskup Władysław, mówił do swego przyjaciela ks. Michała Słowikowskiego: „Patrzmy w skali światowej. Świat widzi, co może zrobić pogański totalitaryzm. Przez Polskę i jej cierpienia świat musi odnaleźć drogę do Ewangelii”. Zanim jednak do tego doszło, Władysław dał się poznać jako zdolny i sumienny kleryk. Dlatego ówczesny biskup lubelski Marian Fulman wysłał go jako diakona na studia do Rzymu. To tutaj przyjął święcenia kapłańskie w 1920 roku.
Wielkie serce dla biednych
Do Lublina wrócił w 1926 r. jako doktor filozofii. Został wykładowcą seminarium, ale to nie nauka była dla niego na pierwszym miejscu.
- Był doskonałym wykładowcą, kiedy jednak ktoś biedny był w potrzebie, największe mądrości filozofii musiały poczekać - wspominali go klerycy studenci.
Ksiądz profesor Goral odpowiedzialny był za liczne dobre dzieła w diecezji. Począwszy od redakcji "Wiadomości Diecezjalnych Lubelskich”, skończywszy na cenzorowaniu kurialnych książek religijnych. Inną jego pasją była działalność społeczna i charytatywna. Był spowiednikiem i rekolekcjonistą wielu lubelskich zgromadzeń zakonnych. Nade wszystko jednak jego serce i kieszeń były zawsze otwarte dla biednych, a mieszkanie dosłownie oblegane przez potrzebujących.
10 sierpnia 1938 r. papież Pius XI mianował go biskupem pomocniczym w diecezji lubelskiej. Jego konsekracja ściągnęła do lubelskiej katedry tysiące wiernych. Zawsze zapracowany, zyskał nowe obowiązki. Kiedy wybuchła wojna, Lublin od razu bardzo ucierpiał. Nie zważając na niebezpieczeństwo, obchodził wszystkie kościoły w Lublinie, sprawdzając ich stan; pocieszał na ulicach ludzi, prowadził pogrzeby zabitych. Zaangażował się też od razu w ruch oporu, przygotowując specjalną gazetkę, która miała podtrzymać Lublinian na duchu. Przeczuwając grozę, którą niosła ze sobą okupacja, spisał testament, w którym, swoją bibliotekę zapisał Seminarium Duchownemu, pontyfikalia biskupom, zaś ubrania zobowiązywał rozdać kapłanom.
Cela śmierci
W południe 17.11 1939 r. odwiedził bp Fulmana. Księża siedzieli przy obiedzie, gdy do kurii i domu biskupiego wtargnęli funkcjonariusze niemieckiej Służby Bezpieczeństwa, aresztując obu biskupów, kanclerza kurii i innych duchownych, którzy się tam znaleźli. Wszystkich oskarżono o wrogą agitację i przechowywanie broni. Za to skazano ich na śmierć. Później, na skutek interwencji Stolicy Apostolskiej, zmieniono wyrok na dożywotnie wiezienie. Starania o ich uwolnienie nie przyniosły żadnego rezultatu. 4 grudnia 1939 r. znaleźli się w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen. Tam bp Goral, jako "szczególnie niebezpieczny i wymagający izolacji" trafił do Zellenbau, czyli twierdzy.
Mimo ciężkich warunków i izolacji, biskup emanował pokojem i dobrocią. Franciszek von Galen, także więzień, wspomina: „Pewnego dnia doniósł mi jeden ze współwięźniów za pomocą potajemnie wręczonej kartki, że jeden z naszych sąsiadów z celi to biskup z Lublina. Tenże, co jak my wszyscy nosił ubiór więzienny, robił na mnie już od dawna szczególne wrażenie z powodu swego ciągle pogodnego oblicza i pozdrawiał mnie często lekkim skinieniem głowy. Kiedyś przy powrocie z przechadzki udało mi się go zagadnąć. Szepnął mi: jestem tu od 5 lat. Później na przechadzce, gdy musiałem siąść z wyczerpania, udzielił mi swego błogosławieństwa. Potem już nigdy z nim nie mówiłem”.
Nie są znane szczegóły śmierci biskupa. Wiadomo, że z wyczerpania i głodu chorował, a niemieccy lekarze przeprowadzali na nim eksperymenty medyczne. Czy to one doprowadziły do jego śmierci? A może został zamordowany tuż przed likwidacją obozu w Sachsenhausen? Tego nie da się już ustalić, ale świadkowie jego życia potwierdzają, że był to święty człowiek.