O słudze Bożym kard. Stefanie Wyszyńskim napisano i powiedziano już bardzo wiele. Pomimo to szczególnie w pokoleniu współczesnej młodzieży, nie wyłączając młodzieży akademickiej, pozostaje on postacią nieznaną.
Przewidywał, że w ideologicznej konfrontacji Kościoła z materialistyczną filozofią marksizmu, konieczne jest umocnienie podstaw filozofii katolickiej wśród duchowieństwa, inteligencji i studiującej młodzieży. Dlatego jako Wielki Kanclerz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, zaraz po objęciu tej funkcji, podjął decyzję otwarcia Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej, na którym już w listopadzie roku 1946 rozpoczęły się zajęcia. W tym samym roku powołał również przy KUL Instytut Kultury Religijnej, na którym sam podjął wykłady z socjologii. Ponadto jako przewodniczący Komisji Episkopatu do spraw KUL (1948–1981) przedstawił projekt wydania Encyklopedii Katolickiej, który Konferencja Episkopatu Polski zatwierdziła i powierzyła jej redakcję profesorom KUL.
Dla mnie kardynał Stefan Wyszyński był i pozostanie postacią, o której mogę mówić i pisać jedynie w duchu ogromnej wdzięczności i wzruszenia. Wszak zawdzięczam mu coś znacznie więcej niż tylko tytuł magistra teologii i doktora psychologii. Trwająca latami przygoda zgłębiania jego nauczania, pozwala mi nie tylko uzupełnić posiadane braki edukacji szkolnej i uniwersyteckiej w zakresie historii, literatury, katolickiej nauki społecznej czy teologii, ale pozwoliła mi zobaczyć w nim człowieka niezłomnej wiary, wewnętrznej duchowej wolności i niezachwianej nadziei. Człowieka, który w ich perspektywie widział i przeżywał wszystko: całą swoją posługę duszpasterską, wydarzenia zewnętrzne, jak choćby przemiany po drugiej wojnie światowej wraz z postępującym ateizmem i prześladowaniem Kościoła. Dzięki tym studiom poznałam prymasa, który głęboko wierzył, że to Bóg prowadzi każdego człowieka, całe społeczności i narody. Zakorzeniony w wierze i znajomości dziejów Polski ufał, że trudny okres realnego socjalizmu i związane z tym cierpienia, jakich doznał Kościół i naród, mogą mieć oczyszczającą rolę i znaczenie.
Z prowadzonych przeze mnie studiów i poszukiwań dotyczących jego osoby i dzieła wyłania się postać gorliwego i realistycznie oceniającego rzeczywistość kapłana i biskupa. Zarówno jako biskup lubelski, a potem jako arcybiskup gnieźnieński i warszawski, prymas Polski zdawał sobie sprawę, że Kościół stanowi jedność i nie można pozwolić, by dać się podzielić. Dlatego gromadził wokół siebie biskupów, prezbiterów, osoby życia konsekrowanego i wiernych świeckich. Wiara i nadzieja podsuwały mu godne podziwu decyzje, niekiedy trudne, czasem nie od razu zrozumiałe, a nawet ostro krytykowane, jak choćby podpisane porozumienie pomiędzy episkopatem a rządem PRL z 14 kwietnia 1950 roku.
Nie ulega wątpliwości, że kard. Stefan Wyszyński jako społeczny reformator i wychowawca narodu był wybitnym mężem stanu i patrzył dalekowzrocznie. A przy tym był człowiekiem wewnętrznie wolnym, otwartym na dialog, na drugiego człowieka, niezależnie od jego światopoglądu i nastawienia. Jednocześnie wiara dyktowała mu rozsądek i poczucie odpowiedzialności za Kościół, naród i ludzi wierzących. Gdy władze komunistyczne, lekceważąc podpisane porozumienie, w swych poczynaniach posuwały się zbyt daleko, miał odwagę powiedzieć „non possumus”. Swoje stanowisko przepłacił trzyletnim uwięzieniem. Jednak jako człowiek głębokiej wiary, wewnętrznej wolności i nadziei, ten czas odosobnienia wykorzystał dla pogłębienia osobistego życia wewnętrznego, na przygotowanie programu Wielkiej Nowenny i Ślubów Narodu, które zostały odnowione 26 sierpnia 1956 roku oraz obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski. Przykrości, szykany i prześladowania doznane w tym czasie nie pozbawiły go duchowej wolności i otwartości na dialog.
Wyszyński był przy tym roztropny i nieskazitelny - i może dlatego dane mu było nie tylko ochronić Kościół w Polsce przed systemem totalitarnym, co jest jego wielką zasługą, ale także doczekać wyboru jednego z najbliższych współpracowników w episkopacie na Stolicę Piotrową i przyjazdu papieża do Polski w czerwcu 1979 roku. Był jedynym kardynałem, którego biskup Rzymu pocałował w rękę i powiedział jakże znamienne słowa: „Nie byłoby na stolicy Piotrowej tego papieża Polaka, który dziś pełen bojaźni Bożej, ale i pełen ufności rozpoczyna nowy pontyfikat, gdyby nie było Twojej wiary, która nie cofa się przed więzieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry i tego całego okresu dziejów Kościoła w Ojczyźnie naszej, które związane są z Twoim biskupim i prymasowskim posługiwaniem”.
Z moich badań wynika, że jako świadek Ewangelii i obrońca tradycji Wyszyński był bezkompromisowym obrońcą zarówno KUL-u jak i Kościoła w Polsce. Stawał odważnie w obronie religijnej i narodowej tożsamości Polaków. Ojczyznę, podobnie jak wolność, traktował jako szczególny dar i zadanie. Podejmował namysł nad znaczeniem KUL-u i Kościoła. Nie utożsamiając narodu i państwa, zbudował „polską teologię narodu”, która nie straciła nic z aktualności. Szkołę, uniwersytet i pracę traktował jako okoliczność formowania dojrzałej osobowości człowieka, Polaka i dobrego chrześcijanina. Pragnąc odnowy moralnej społeczeństwa, postulował szeroko pojętą miłość i pokorę. Sam wszędzie i wobec każdego realizował sprawiedliwą i pokorną miłość i to w stopniu heroicznym i przez to zasłużył na pamięć potomnych i chwałę nieba.
* Dr hab. Alina Rynio – z wykształcenia teolog, psycholog i pedagog. Od 35 lat związana z Instytutem Pedagogiki KUL. Specjalizuje się w zakresie teorii wychowania. Głównym polem jej poszukiwań jest analiza rozumienia celów wychowania w pedagogice religijno-moralnej, jak również rozwijanie teorii wychowania, pedagogiki chrześcijańskiej i pedagogii wybranych ruchów i stowarzyszeń katolickich.