Zła jest coraz więcej, dlatego potrzeba nieustannej modlitwy - mówi proboszcz parafii św. Floriana w Krężnicy Jarej ks. Marian Bartnik, który sprawuje posługę egzorcysty archidiecezjalnego.
Ks. Marian Bartnik egzorcystą jest od siedmiu lat. - Wielu ludzi przyjeżdża do mnie z różnych stron ze swoimi problemami, prosząc o rozmowę i modlitwę wstawienniczą. Najczęściej przyjeżdżają rano albo wieczorem po pracy. Widzę, jak bardzo potrzebują modlitewnego wsparcia. Niestety mam wrażenie, że liczba ludzi, którzy gdzieś w życiu się pogubili, jest coraz większa - mówi.
Zdaniem egzorcysty dużym problemem jest internet, który jest ze swej natury dobry, ale niestety bywa bardzo często źle wykorzystywany.
Z posługi egzorcysty na co dzień korzystają także mieszkańcy Krężnicy i okolic. - Są bardzo otwarci na wszystkie propozycje związane z życiem duchowym, które im przedstawiam. Bardzo się cieszę, że tak wielu parafian przystępuje do Komunii św. - mówi ks. Bartnik.
Od kilku lat w krężnickim kościele odprawiane są nabożeństwa z modlitwą o uzdrowienie. - Przybywa bardzo wielu ludzi z całej diecezji, ale nie oczekują spektakularnych wydarzeń. Chcą po prostu się modlić. Powtarzam też za każdym razem, że to właśnie modlitwa jest najważniejsza - przekonuje ks. Marian.
Ks. Marian oprócz tego, że jest znany z posługi egzorcysty, od wielu lat słynie także ze swojej wyjątkowej pasji. - Tak, jestem pszczelarzem - informuje. - W końcu nazwisko zobowiązuje - dodaje ze śmiechem. - Miłość do pszczół odziedziczyłem po tacie - opowiada. - Dziś to dla mnie wielka rozrywka. Patrząc na pracę w ulu, można się wiele nauczyć. Najbardziej lubię ten moment, gdy na wiosnę pszczoły się budzą. W człowieka wtedy jakby nowe życie wstępowało.
Przed plebanią stoją dwa kolorowe ule. Na jednym z nich namalowany jest obraz św. Ambrożego - patrona pszczelarzy. - Wszyscy wiedzą, że pasjonuję się pszczelarstwem. Dostałem ten ul w prezencie - opowiada ks. Marian. - Dziś mam 24 pszczele rodziny i wiem, że jak na hobby, to sporo.
W pracy przy pszczołach ks. Bartnikowi pomagają parafianie. Wszyscy też wspólnie korzystają z wytworzonego przy parafii miodu. - Ja go nie sprzedaję - doprecyzowuje ks. Marian.