Wraz z nastaniem mrozów na ulice Lublina wyruszyli wolontariusze, by osobom bezdomnym zanieść ciepły posiłek i, jeśli trzeba, udzielić im pomocy.
"Gorący patrol" to inicjatywa lubelskiego Centrum Wolontariatu, które od wielu lat pomaga bezdomnym.
Kiedy w 2002 r. media podały, że Lubelszczyzna plasuje się w czołówce miejsc w Polsce, gdzie zamarzło najwięcej ludzi, ks. Mietek Puzewicz postanowił, by coś zrobić, zareagować, odszukać ich, podejść z kanapką i gorącą herbatą. Stąd pomysł nazwy programu: gorący - od herbaty, patrol - od co wieczorowych akcji.
Początkowo było to przeszukiwanie okolic dworców, węzłów ciepłowniczych, uliczek. Z czasem potrzebujący sami wiedzieli, że wieczorem można spotkać patrol pod PKP, i na to spotkanie przychodzili. Na herbatę, ale i na rozmowę, bo jak sami mówią, jesteśmy ich łącznikiem ze światem, kiedy można porozmawiać o czymś więcej, niż tylko gdzie i za co dziś pijemy.
- Punktem wyjścia był człowiek, nie wypytywanie o przeszłość, o przewinienia, nawet jeśli ktoś czasem zatracił swoje człowieczeństwo, poprzez utratę pracy, alkohol, utratę domu - mówi ks. Mieczysław Puzewicz z "Gorącego patrolu".
Bp Mieczysław Cisło poświęcił samochód udostępniany wolontariuszom
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
W tym roku do dyspozycji wolontariuszy jest także samochód udostępniany przez firmę pana Andrzeja Goliszka i defibrylator, gdyby podczas patrolu trzeba było ratować komuś życie.
Samochód i sprzęt medyczny poświęcił bp Mieczysław Cisło.