Podobnie jak niejedno miasto w Polsce, mają swojego partnera za granicą. Dzięki uniwersalności Kościoła, mieszkańcy lubelskiej Ponikwody dziś cieszą się swoją świątynią.
Wszyscy od lat wiedzieli, że na Ponikwodzie potrzebna jest parafia. Niestety komuniści nie pozwalali wybudować kolejnego kościoła. Należało więc zastosować pewien fortel i stworzyć tzw. samodzielny ośrodek duszpasterski.
– Osiedle się rozrastało, powstawały kolejne domy i opieka duszpasterska była niezbędna – opowiada ks. Marek Warchoł, proboszcz parafii Chrystusa Króla w Lublinie.
W 1985 r. udało się w końcu erygować parafię pw. Najświętszego Zbawiciela. Swój kościół miała ona na pobliskim cmentarzu. – Tam od dawna stała już kaplica, więc było miejsce modlitwy – wyjaśnia duszpasterz. W 2002 r. powrócił temat budowy kościoła w środku osiedla. W tym czasie nagle zmarł ks. Tadeusz Dul, dotychczasowy proboszcz. – Ja tam od 10 lat byłem wikariuszem. Znałem tych ludzi – wspomina ks. Marek. − Biskup powołał mnie więc najpierw na administratora parafii, a w czerwcu 2003 r. otrzymałem nominację na proboszcza.
W 2004 r. ruszyła w końcu budowa kościoła. Wtedy też zmienił się tytuł parafii. – Rozważaliśmy różne wezwania, jest tylu nowych świętych i błogosławionych, ale jednak prawie jednogłośnie stwierdziliśmy, że wcześniej byliśmy parafią Najświętszego Zbawiciela, więc teraz nie wypada schodzić z rangi. Dlatego też parafia otrzymała wezwanie Chrystusa Króla – mówi ks. M. Warchoł.
6 lat później wierni weszli do nowo wybudowanej świątyni. Kościół przy ul. Ponikwoda był jednym z niewielu powstałych ostatnio kościołów, który został wybudowany prawie w całości systemem gospodarczym.
Mieszkańcy lubelskiej Ponikwody dziś cieszą się swoją świątynią – Jedynie prace specjalistyczne wykonały firmy. Całą resztą zajęli się parafianie – mówi proboszcz.
To było prawdziwe pospolite ruszenie. Wierni wznieśli swój kościół własnym sumptem, bez zewnętrznych funduszy. – To też fenomen – mówi ks. Warchoł. – Mieliśmy jedynie wsparcie jednej z austriackich parafii, do której od lat jeździłem. Ci ludzie przyjęli taki 7-letni program pomocowy, stworzyli specjalne subkonto i w tym czasie przekazali nam także sporo pieniędzy.
Zawiązało się swojego rodzaju partnerstwo parafialne. Austriacy tak bardzo zaangażowali się w budowę polskiego kościoła, że nawet przyjechali na jego konsekrację i na kilka innych uroczystości. – To przejaw prawdziwie uniwersalnego Kościoła – mówi ks. Marek. – Ta parafia w Austrii jest wielkościowo podobna do naszej, jednak frekwencja na Mszach św. tam jest zdecydowanie niższa, dlatego gdy oni przyjeżdżali i widzieli w kościele tyle osób, także młodzież, tym chętniej chcieli nas wspierać.
Dziś, po 8 latach od wejścia do świątyni, parafianie mogą cieszyć się posiadaniem jednego z piękniejszych kościołów w Lublinie. – Zaprojektował go znany architekt Antoni Herman i rzeczywiście świątynia wzbudza podziw. Mamy tu sporo ślubów, także spoza parafii, bo nasz kościół jest ładny i nie jest duży. W bocznej nawie świątyni pod obrazem św. Jana Pawła II znajduje się relikwiarz z krwią świętego papieża oraz drugi – z relikwiami świętych dzieci z Fatimy. – Dla wiernych obecność tych relikwii to wielki dar. Wiem, że wiele już łask tu wymodlili. Obok kościoła na zagospodarowanie czeka jeszcze budynek parafialny. – Na wszystko od razu nie starczyło środków – stwierdza proboszcz. – Wiemy już jednak, że wkrótce powstanie tu przyparafialne przedszkole dla 40 maluchów, a góra zostanie wykorzystana na poradnię małżeńską, salki spotkań, w których emerytowani nauczyciele będą udzielać korepetycji. Chcemy też stworzyć bibliotekę. Planów mamy naprawdę dużo