Nie będę pisał o tej sprawie, o której w ostatnich dniach powiedziano już wszystko, co mądre, a jeszcze więcej podłego i głupiego. Nie toczy się czarnej piany słów nad trumną. Powtórzę jedynie, że hasła „rewolucji moralnej” są w podobnym kontekście niebezpieczne, bo na początku chodzi o moralność, a na końcu już tylko o rewolucję. Bez żadnych oporów moralnych.
Wrócę natomiast do ostatniego własnego tekstu, bo chyba jednak domaga się dopowiedzenia. Bo pisząc o „dobranocce” puszczonej w TVP Info przez Pana Rachonia napisałem wyraźnie, że Rubikon został przekroczony. Rubikon chamstwa, cynizmu, bezwzględności. Dodajmy, że życie dopisało zakończenie do tej historii: rzeczony redaktor w telewizji już nie pracuje.
W komentarzach pojawiły się jednak głosy, że „przecież to nie nowość”. Telewizja publiczna od dawna była tubą propagandową. (Ba! Pytanie, kiedy nie była). Tu widzę właśnie „logikę równych szalek” - skoro tamci tak, to i my koniecznie tak samo. Otóż nie, nie można z hasłami odnowy moralności na ustach mówić równocześnie, że my tylko robimy to, co oni. To jest rozumowanie dzieci w piaskownicy okładających się łopatkami. Druga kwestia: zazwyczaj w „logice równych szalek” tylko pozornie jest tak samo - bo zawsze jest o krok dalej. Pan Rachoń musiał opuścić ulicę Woronicza, bo poszedł o wiele, zbyt wiele kroków za daleko. Owszem, były podobne wątpliwe „dowcipy” wcześniej, na przykład w „Nie”, ale czy naprawdę chodzi o to, by równać do rynsztoka? Były też satyryczne produkcje w rodzaju „Szopki noworocznej”, które jednak obśmiewały ludzkie przywary polityków, nie insynuowały niskich pobudek i instynktów. Mówiąc krótko: nie kreowały politycznego wroga.
Przy wszystkich receptach na przyszłość, które autorytety i „autorytety” zdążyły już wystawić, nieśmiało tylko dodam, że chciałbym, by wróciła dyskusja o „misyjności” telewizji. „Naszych”, „waszych”, czy po prostu publicznych? Oczekuję mediów krytycznych, także wobec społeczeństwa, także wobec władzy.