Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Świadek cudów

Od 40 lat prowadzi księgę łask. Sam też ich wiele doznaje. Matka Boża pomaga mu każdego dnia w wyjątkowo trudnej posłudze.

Do Wąwolnicy przybywają każdego dnia. Często z bardzo daleka. Najwięcej pielgrzymów dociera tu we wrześniu na uroczystości odpustowe. Rzesza wiernych przybywa także w czwartą sobotę każdego miesiąca, by wziąć udział najpierw we Mszy św., a później w nabożeństwie o uzdrowienie duszy i ciała sprawowanym przez słynnego w naszej archidiecezji egzorcystę ks. infułata Jana Pęzioła. − Cywilizacja laicka przełomu XX i XXI w. wypłukuje z wielu ludzkich sumień wartości duchowe − mówi ks. infułat. − Obok dobrych wartości istnieją także złe. Współczesny człowiek, często nie uświadamiając sobie ich obecności, nie zabezpiecza się przed tymi złymi, co więcej − otwiera się na nie beztrosko. Zło wchodzi w życie człowieka i czyni wielkie spustoszenie duchowe, psychiczne i fizyczne − mówi egzorcysta.

Nie wierzą w szatana

Ksiądz Jan ma blisko 90 lat. Egzorcystą jest od lat 17. Każdego dnia większość czasu spędza w kaplicy, w której znajduje się cudowna figura Matki Bożej Kębelskiej. To tam, u stóp Matki, wyrzuca z ludzi złe duchy. Codziennie z całej Polski przyjeżdżają do niego ci, którzy potrzebują pomocy. − Każdego dnia mam zapisane przynajmniej dwie osoby. Nie umawiam więcej, bo wiem, że i tak ktoś się trafi bez zapowiedzi, komu nie będę mógł odmówić modlitwy − mówi kałan. Najczęściej do egzorcysty przybywają osoby, które miały doświadczenie z okultyzmem. − To straszne zło. Dziś przyjechała do mnie kobieta, która od lat próbuje się wyzwolić z praktyk okultystycznych i nie może. Zniewolona i poraniona przez szatana. Egzorcyzm trwał dwie godziny.

Duchowny opowiada, że wielokrotnie miał do czynienia ze studentami, którzy zwracali się do niego o pomoc. − Ich problem polegał na tym, że nagle zatracili umiejętność zapamiętywania. Uczyli się, ale bez żadnego skutku. Nie mogli zdać żadnego egzaminu. Po jednym egzorcyzmie wszystko minęło.

Choć wielu myśli, że do Wąwolnicy ludzie przyjeżdżają prosić Matkę Bożą jedynie o uzdrowienie fizyczne, to – jak przekonuje ks. Jan – bardzo dużo osób potrzebuje uzdrowienia duchowego. − Często się zdarza, że podczas nabożeństw z modlitwą o uzdrowienie w kościele słychać wielki krzyk. Muszę wtedy podejść i powiedzieć: „W Imię Jezusa mówię ci, milcz!”. Później, po nabożeństwie, odbywa się egzorcyzm.

Ks. Jan zwraca uwagę, że dzisiejszym wielkim zwycięstwem Szatana jest fakt, że ludzie przestają w niego wierzyć. − Wielu do kościoła chodzi, mówi, że wierzy w Pana Boga, ale nie wierzy w Szatana. Tak im umysły pozawiązywał − dziwi się kapłan. − Bo on tak potrafi. Wtedy ludzie nie widzą prawdy.

Duchowny ze Złym walczy wytrwałą modlitwą. − Mam taki rytualny modlitewnik − mówi − ale tak naprawdę Szatan najbardziej boi się Różańca. Pamiętam, jak kiedyś zadzwoniła do mnie pani Elżbieta z Irlandii. Bardzo męczył ją zły duch. Długo się modliłem i nic. W końcu zacząłem odmawiać Różaniec. Najpierw pierwszą, potem drugą i trzecią część. Przy czwartej usłyszałem grubym głosem wypowiedziane: Przestań! Modliłem się dalej. Wtedy nagle Zły krzyknął, że już dłużej tego nie wytrzyma i że już wychodzi.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy