Ks. inf. Jan Pęzioł od 40 lat prowadzi księgę łask. Sam też ich wiele doznaje. Matka Boża pomaga mu każdego dnia w wyjątkowo trudnej posłudze.
Do ks. Jana, który pełni w Wąwolnicy posługę od 40 lat, co jakiś czas przybywają ludzie, by złożyć świadectwo łask otrzymanych za wstawiennictwem Matki Bożej Kębelskiej. – My tu, w Wąwolnicy, mamy dwa wizerunki Madonny. Jeden w bazylice, drugi - w kaplicy. Ten w bazylice jest starszy i piękniejszy, ale jak jestem tu już blisko pół wieku, to ani razu nikt nie zgłosił, że otrzymał łaski w bazylice. Matka Boża wybrała figurkę w kaplicy – mówi z uśmiechem.
Matka Boża Kębelska cieszyła się wielkim kultem w całej archidiecezji, ale także poza jej granicami już przed laty, aż do czasu wypędzenia benedyktynów w 1819 roku. Od tego momentu władze carskie zabroniły pielgrzymek, a sanktuarium tętniące życiem, przygasło.
Gdy biskupem lubelskim został ks. Stefan Wyszyński, zachęcił ówczesnego proboszcza do starań o koronację figury papieskimi koronami.– On sam był świadkiem wielu cudów, które się tu dokonały. Często do Wąwolnicy przyjeżdżał, jeszcze będąc studentem – opowiada ks. Jan.
Do koronacji doszło w 1978 r., w 700. rocznicę objawień. − Z dnia koronacji mamy zgłoszonych sześć uzdrowień i jedno nagłe nawrócenie – wspomina ks. infułat. – Od tego czasu ja prowadzę księgę łask. Zapisane mam w niej 283 otrzymane cudowne łaski. Nie wpisałem jeszcze ostatnich, zgłoszonych kilkanaście dni temu.
Ksiądz Jan wyciąga dokumenty, które dostarczyły mu dwie kobiety. – To przyniosła nasza parafianka – pokazuje na wyniki badań – Kilka lat temu zaszła w ciążę. Poszła na badanie i po wykonaniu USG lekarz stwierdził, że będzie chłopczyk, ale jest pewien problem. Dziecko nie ma kości nosa i ma na 100 proc. zespół Downa. Dla matki to była straszna wiadomość. Wiele razy przychodziła pod figurę Matki Bożej na modlitwę i z prośbą o błogosławieństwo. Chłopiec urodził się zupełnie zdrowy – kończy opowieść ks. Jan.
Dwa tygodnie temu do ks. Pęzioła przyjechała pani Kamila z Lublina. Ona także miała problemy ciążowe. Była w ciąży z czwartym dzieckiem. Po pierwszym USG lekarz stwierdził, że serce bije jedynie 18 razy na minutę i że dziecko nie ma rąk ani nóg. Ksiądz infułat pokazuje dokument z USG przedstawiający chore dziecko. − Lekarz, chcąc być bardzo pomocny, przekazał jej instrukcję, jak pochować dziecko, które jeśli w ogóle urodzi się żywe, to od razu umrze. Kazał jej też przyjść za kilkanaście dni na kontrolę – opowiada. – Ona wtedy przyjechała do Wąwolnicy, potem odprawiła Nowennę do Matki Bożej Kębelskiej przez dziewięć dni. Gdy poszła na kontrolną wizytę za kilkanaście dni, okazało się, że serduszko dziecka bije prawidłowo. Pojawiły się też kończyny. Dziś dziecko ma sześć lat. Jak zaznacza ks. Pęzioł, pani Kamila wcześniej wiele razy mówiła o tym cudzie, jednak oficjalnie dokumenty złożyła dopiero ostatnio.