Prof. Dariusz Libionka z Lublina, w książce Zagłada Żydów w Generalnym Gubernatorstwie wydanej przez Państwowe Muzeum na Majdanku, szacuje, że w KL Auschwitz „zamordowano co najmniej 1,1 mln osób, w tym około 960 tys. Żydów.
Pierwsza część obchodów 74. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz odbyła się w budynku Muzeum Auschwitz. Drugą część zaplanowano na zewnątrz, przed pomnikiem ofiar w Auschwitz II-Birkenau. Odbędą się tam też modlitwy. W związku z rocznicą trwają uroczyste obchody z udziałem premiera RP, ambasador Izraela, ambasadora Rosji i byłych więźniów obozu Auschwitz-Birkenau.
Anna Azari, ambasor Izraela w Polsce, podkreśliła w swoim krótki wystąpieniu, że Holokaust był zbrodnią dokładnie zaplanowaną, aby zgładzić Żydów - tylko dlatego, że byli Żydami. Była to bezwzględna zagłada z użyciem najnowszych technologii.
Już w połowie stycznia 1945 r. Niemcy rozpoczęli ostateczną likwidację obozu. Od 17 stycznia 1945 r. wyprowadzono dziesiątki tysięcy więźniów w pieszych kolumnach ewakuacyjnych, głównie na zachód. Wraz ze zbliżaniem się Armii Czerwonej Niemcy zacierali ślady zbrodni, wysadzali w powietrze krematoria, rozstrzeliwali słabych i wyniszczonych więźniów. Jak podaje strona Auschwitz.org, przed południem 27 stycznia żołnierze 60. Armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego pojawili się we wschodnim rejonie Oświęcimia, na terenie podobozu Monowitz. „Obóz macierzysty Auschwitz I oraz obóz Auschwitz II-Birkenau wyzwolili około godz. 15., przy czym przy pierwszym z nich napotkali opór cofających się oddziałów niemieckich. Więźniowie witali żołnierzy radzieckich jak autentycznych wyzwolicieli, ci zaś przekraczali bramy obozowe w pełni świadomi historycznej doniosłości wypełnionego zadania. Paradoks tkwił wszakże w tym, że żołnierze będący formalnie przedstawicielami totalitaryzmu stalinowskiego przynieśli wolność więźniom totalitaryzmu hitlerowskiego. W walkach o wyzwolenie poległo ponad 230 żołnierzy radzieckich, w tym dowódca 472. pułku piechoty, podpułkownik Semen Lwowicz Biezprozwannyj”.
Prof. Dariusz Libionka z Lublina, w książce Zagłada Żydów w Generalnym Gubernatorstwie wydanej przez Państwowe Muzeum na Majdanku szacuje, że w Konzentrationslager Auschwitz „zamordowano co najmniej 1,1 mln osób, w tym około 960 tys. Żydów, 70–75 tys. Polaków, 21 tys. Romów i Sinti, 15 tys. jeńców sowieckich i 10–15 tys. więźniów innych narodowości. Najwięcej ofiar żydowskich pochodziło z Węgier (438 tys.), około 300 tys. z ziem polskich (w większości z obszarów wcielonych do Rzeszy – z Łodzi, Białegostoku, Zagłębia Dąbrowskiego, północnego Mazowsza (rejencja ciechanowska), Wielkopolski, Pomorza i Górnego Śląska), 70 tys. z Francji, 60 tys. z Holandii, 55 tys. z Grecji, 46 tys. z Protektoratu Czech i Moraw, 23 tys. z Niemiec i Austrii, 27 tys. ze Słowacji, 25 tys. z Belgii, 10 tys. z Jugosławii, 7500 z Włoch, 690 z Norwegii i 34 tys. z obozów koncentracyjnych oraz miejsc, których nie dało się ustalić. Jedynie 200 tys. zarejestrowano jako więźniów. Pozostali zamordowani bezpośrednio po przybyciu do obozu”.
W Międzynarodowym Dniu Pamięci o Ofiarach Holokaustu należy również pamiętać o dramatycznej historii więźniów nazistowskich obozów uczestniczących w tzw. „marszach śmierci”. Pierwsze marsze na ziemiach polskich miały miejsce w 1944 r. obozu na Majdanku. Najdłuższą drogę musieli przebyć więźniowie KL Auschwitz do KL Gros.
Przypominamy w dniu dzisiejszym historię Stanisławy Kruszewskiej, więźniarki Konzentrationslager Majdanek.
Stanisława Kruszewska z domu Wilczak urodziła się 17 lipca 1935 r. w Dereźni Solskiej, w powiecie biłgorajskim na Zamojszczyźnie. Spokojne rodzinne życie na wsi zostało przerwane akcją wysiedleńczą. Całą Dereźnię Solską Niemcy wysiedlili latem 1943 roku. Wypędzono także 7-osobową rodzinę Wilczaków. W tym roku mija 70. rocznica tamtych wydarzeń. – Tego dnia ojciec wyszedł rano do pracy w pole, jak zwykle – mówi pani Stanisława. – Jednak szybko wrócił. Wszyscy mieszkańcy wsi musieli stawić się na placu nieopodal naszego domu. Co kilka metrów stali żołnierze z psami u nogi. Niemcy mówili: „Nie bójcie się! Tam, gdzie was zabierzemy, będzie wam dobrze”. Słowa Niemców tłumaczyła moja nauczycielka. Mieliśmy zaufanie do niej i do słów, które tłumaczyła.
Zabrałam elementarz i ołówek
– Nagle padł rozkaz, żeby wrócić do domu i zabrać podstawowe rzeczy na 3-dniową podróż. Proszę sobie wyobrazić, jakie to było bolesne dla rolników. Trzeba było zostawić krowę, konia, wszystkie zwierzęta i cały dobytek – wzdycha pani Stanisława. – Rodzice zabrali chleb, trochę sera, wodę na drogę, no i ubrania dla mnie i mojego rodzeństwa. Ja zabrałam elementarz, zeszyty i ołówek. Potem nas prowadzono przez wieś. Podjechały duże odkryte samochody. Wpychano nas na siłę, tylu, ilu mogło się zmieścić. To nie było zaproszenie. Dowieziono nas do Zwierzyńca, do niemieckiego obozu przejściowego – wspomina. – Tam po trzech dniach już nie mieliśmy nic do jedzenia. Skończyła się też woda do picia. Franciszek, najmłodszy brat Stanisławy, karmiony był jeszcze przez matkę piersią. Wysiedleńcy mieli nadzieję, że zostaną uwolnieni przez partyzantów. O tym wtedy rozmawiano. – W Zwierzyńcu pojawiły się Niemki z pejczami i psami – wspomina pani Stanisława. – Ciągle nas liczono. Do dziś słyszę: „Eins, zwei, drei...” – wzdycha. – Ciągle mam w oczach to rażące światło lamp, którym nas oślepiano.