Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Księża nie spadają z nieba

„Przeżywałem straszny kryzys, nawet myślałem o porzuceniu kapłaństwa. Wiem, że moje powołanie uratowały siostry betanki” – napisał w swoim świadectwie jeden z mężczyzn objętych modlitwą w ramach Betańskiej Misji Wspierania Kapłanów.

Ponad 7 tys. kapłanów w Polsce, ale także w różnych zakątkach świata objętych jest codzienną modlitwą przez osoby, które adoptowały duchowo konkretnego księdza.

− Betańska Misja Wspierania Kapłanów w tym roku skończy 20 lat. Mała lokalna inicjatywa z Lublina rozprzestrzeniła się na cały świat, w zasadzie bez naszego udziału. Odczytujemy to jako znak czasu dany przez Pana Boga – mówi siostra Gabriela ze Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej, inicjatorka modlitwy za kapłanów.

Jak bardzo księża potrzebują pomocy, zauważył na początku XX wieku ks. Józef Małysiak, salwatorianin głoszący rekolekcje w różnych parafiach w Polsce. Odwiedzając plebanie, widział zwykłą ludzką biedę, gdy dom pozbawiony kobiecej ręki popadał w ruinę. Proboszcz często sam nie dawał rady zająć się w parafii dziećmi, chorymi, sprawami gospodarskimi i sprawowaniem sakramentów. – Widząc takie powtarzające się sytuacje, nasz założyciel zaczął myśleć o stworzeniu zgromadzenia, które w swoim charyzmacie miałoby niesienie pomocy kapłanom. Idea była szczytna, ale bardzo nowatorska jak na czasy międzywojenne. Kobiety zaangażowane w pomoc duszpasterską nie mieściły się w głowie nie tylko wielu księżom, ale też dużej części społeczeństwa. Zakonnice kojarzono z zamknięciem w klasztorze albo pracą w szpitalach i sierocińcach – opowiada s. Gabriela.

Prorocza wizja

Czas jednak pokazał, że pomysł ks. Małysiaka nie był jego fanaberią, ale Bożym planem. Podczas rekolekcji, które głosił dla panien, wspomniał o potrzebie pomocy kapłanom. Wówczas zgłosiła się do niego Irena Parasiewicz − katechetka z Zakopanego, która oddała się do dyspozycji tego dzieła. To ona stała się współzałożycielką nowego zgromadzenia. Szybko zaczęły dołączać do niej inne kobiety, który w służbie kapłanom i pomocy w ich duszpasterskiej pracy odnajdywały swoje powołanie. – W Wielki Czwartek 1930 roku kardynał August Hlond zatwierdził nowe zgromadzenie, które od spotkania Jezusa z siostrami Marią i Martą, usługującymi Mu, przyjęło nazwę Sióstr Rodziny Betańskiej – opowiadają siostry.

Założyciel pisał: „Celem głównym Towarzystwa Pracy Betańskiej jest własne uświęcenie sióstr za pomocą ciągłego obcowania z Bogiem wszechobecnym, częstej a krótkiej adoracji Najświętszego Sakramentu i ciągłej, nieustannej pracy, pełnej poświęcenia się i zaparcia. Pracę tę mają siostry Betanki wykonywać przede wszystkim na plebanii i w kościołach. Na plebanii mają się zająć gospodarstwem, kuchnią i bielizną, a w kościele utrzymaniem czystości i porządku, zarazem też ozdabianiem świątyni”.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy