W pogrzebie śp. Marka Budzyńskiego uczestniczyli najbliżsi, przyjaciele, samorządowcy, sportowcy oraz osoby, z którymi zmarły współpracował i którym służył.
Marek Budzyński urodził się 9 lipca 1953 r. w Lublinie. Zmarł 8 lutego 2019 r. Pozostawił żonę Marię oraz synów Piotra i Aleksandra. Miał 65 lat. Należał do pionierów taekwondo w Polsce - należał do pierwszej polskiej sekcji tego stylu. Najbliżsi i przyjaciele zapamiętali go jako człowieka ciepłego, kulturalnego i inteligentnego. Zaliczany był do legend polskiego taekwondo. Był sędzią w kilku organizacjach TKD. Śp. Marek Budzyński był społecznikiem, człowiekiem niezwykle skromnym i oddanym najbliższym oraz zadaniom, które podejmował.
Mszę św. w kościele św. Krzyża w Lublinie sprawowali ks. dr Marian Duma, proboszcz parafii i przyjaciel rodziny, ks. Andrzej Magier, wikariusz i ks. dr Rafał Pastwa, który wygłosił homilię. Mówił, że gdy wydaje się, iż wraz ze śmiercią najbliższej osoby kończy się świat - to w rzeczywistości jednak żyje intensywnie miasto, jeżdżą autobusy, ludzie robią zakupy, myślą o powrocie z pracy do domu, wykonują codzienne czynności. - Raczej wraz z najbliższą osobą odchodzi fragment nas samych. Umiera ta wspólna część życia, przeżyć, doznań, myśli, dotyku, słów. W tym momencie jednak ważna jest obecność innych osób, które przyszły pożegnać się ze śp. Markiem, podziękować mu, docenić go. Wesprzeć żonę, synów, najbliższych. Wasza obecność jest wyjątkowo cenna - podkreślał.
- Leszek Kołakowski zwrócił uwagę, że chrześcijaństwo traci cały swój sens w momencie, gdy zapomni się o najważniejszej idei, a mianowicie, że wszystkie wartości doczesne są drugorzędne jedynie i względne. Z kolei Alfred N. Whitehead podkreślał, że cześć oddawana Bogu nie jest zasadą bezpieczeństwa, ale raczej przygodą ducha, nieustannym i niestrudzonym dążeniem do nieosiągalnego. Dlatego każdy, kto znał śp. Marka, każdy kto rozumie sens sportów walki, walki z ciałem i umysłem, kto rozumie jego miłość do taekwondo wie, że był on człowiekiem, który dążył do nieosiągalnego, ceniąc ową przygodę ducha, wyrzekając się tego, co wtórne, ceniąc rzeczywistość, której tak wielu nie zauważa - mówił kaznodzieja.
Odnosząc się do słów Ewangelii zachęcił, by wierzyć na ile każdy potrafi Jezusowi, Jego słowom o tym, że w domu Ojca jest mieszkań wiele. - On, który określa siebie naszą Drogą, jedyną Drogą do Ojca - rozumie nawet najbardziej poplątaną z ludzkich dróg. Stał się Człowiekiem, by pokazać, kim jest Bóg. Dlatego nie wolno nam lekceważyć śmierci człowieka. Nie wolno nam lekceważyć życia człowieka. Powinniśmy kochać życie, afirmować je. Szanować siebie, budować więź opartą na zaufaniu i bliskości. Na solidarności - kontynuował ks. Rafał. Tłumaczył, że po śmierci można żyć w czyjejś pamięci, ale też w Kimś, kto nigdy już nie umiera. - Chrystus został wskrzeszony przez Ojca, bo zaufał bez granic. Zaufać można tylko dobrowolnie, be przymusu, wierząc w prawdziwość obietnicy życia wiecznego, zmartwychwstania. Zachęcam wierzących do szczerej modlitwy za śp. Marka, niewierzących do tego, by wzbudzili w sobie dobre i życzliwe myśli. Nie żałujmy słów i gestów wobec najbliższych zmarłego. Oni czekają na nasze wsparcie. Tego wymaga wiara, ale i kultura chrześcijańska, z której wszyscy wyrastamy - zakończył homilię.
W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyli najbliżsi, przyjaciele, sąsiedzi, rodzice i uczestnicy Warsztatów Teatroterapii Lubelskiej, przedstawiciele lubelskiego świata kultury, przedstawiciele samorządu, a także prezydent Krzysztof Żuk, sportowcy, w tym prezes Polskiego Związku Taekwondo. Na zakończenie liturgii słowa podziękowania wobec uczestników pogrzebu wypowiedziała Maria Pietrusza-Budzyńska, wdowa po śp. Marku Budzyńskim. W ciepłych i przejmujących słowach opowiedziała historię ich wzajemnych relacji, miłości i życia rodzinnego. Podkreśliła, z jak wielką determinacją jej mąż walczył o godność każdego człowieka, jak poprzez sport i postawę skromności zaskarbiał sobie życzliwość w ludzkich sercach. Urnę z prochami śp. Marka Budzyńskiego złożono w grobie na cmentarzu na Majdanku.