Walczyli zarówno z hitlerowcami, jak i Sowietami. Przez lata nie wolno było o nich mówić. Po okresie milczenia ich historie poruszają i fascynują.
Dziś oficjalnie wspominamy tych, którzy do końca walczyli w obronie polskiej wolności i ludzkiej godności.
Bezpieka tropiła partyzantów zarówno w dzień, jak i w nocy. Wielu z wyklętych przeszło przez ubeckie katownie. Z wyrwanymi paznokciami i połamanymi kośćmi umierali w więzieniach. Wielu też dostało się w ręce katów na sowieckiej ziemi.
Ich historie, skrzętnie przez lata ukrywane, w ciągu ostatnich lat ujrzały światło dzienne w całej Polsce.
Partyzantem, który najdłużej stał na posterunku, był Józef Franczak ps. "Lalek". Urodził się na Lubelszczyźnie w gminie Piaski w 1918 r. Partyzanci jemu podlegli działali na pograniczu powiatów lubelskiego i krasnostawskiego. W maju 1948 r., po zasadzce UB-KBW, patrol Franczaka przestał praktycznie istnieć. Później większość czasu Franczak ukrywał się samotnie. Dzięki zorganizowanej sieci ponad 200 pomocników trwał w ukryciu ponad 10 lat.
Przyszedł w końcu czas, że stał się swoim własnym dowódcą. – On był świetnie wyszkolonym żołnierzem, pewnie dlatego milicji tak długo nie udawało się go namierzyć – opowiadał nam Marek Franczak, syn "Lalka". – Nie udawało się go namierzyć także dlatego, że ciągle zmieniał kryjówki. Pół wsi go ukrywało – wspominał. – Wielu siedziało za niego w areszcie, wielu ryzykowało życie. On cały czas liczył, że będzie kolejna wojna, że Zachód przyjdzie nas wyzwolić z rąk komunistów.