Trochę podobnie brzmią kazania z gatunku: „Zagłada naszej cywilizacji nadciąga z Zachodu”. Zachód jest mityczny, Zachód jest zepsuty i zły. W sumie to nie wiem, czemu nie Wschód albo Południe. Nie wszystkie kazania są oczywiście takie.
Nie wiem, ile razy słyszałem to zdanie w kazaniach. W minionym roku chyba ze trzy. „Jezus jest światłem”, „Jezus jest drogą” itd. Albo: „Jezus prowadzi nas drogą wiary...” Zdanie-wyłącznik. Słyszysz i przestajesz słuchać. Kiedy byłem mały, odkryłem, że to zdanie co prawda nie ma bardzo głębokiego sensu, ale jest niezwykle poetyckie, to znaczy daje się ustawiać w bardzo różnych konfiguracjach. Zatopiony w rozmyślaniach, jak poprzestawiać różne człony, żeby było oryginalniej, byłem w stanie dotrwać do końca kazania.
Coś podobnego powiedział niedawno profesor Miodek. Zwykle po trzech zdaniach się wyłącza. Chcąc, niechcąc. Język jakby z innej epoki, nie pozwala skupić uwagi. Człowiek współczesny potrzebuje konkretu. Wyrażonego w języku konkretów. Chociażby konkretnych rozwiązań. Metafory też są przydatne, ale nie te wyświechtane, ze „ścieżkami”, „drogami” i „światłami”.
Trochę podobnie brzmią kazania z gatunku: „Zagłada naszej cywilizacji nadciąga z Zachodu”. Zachód jest mityczny, Zachód jest zepsuty i zły. W sumie to nie wiem, czemu nie Wschód albo Południe. Ale moim zdaniem zła nie mierzy się kompasem, ani busolą. Nawet nie noktowizorem. Ewentualnie wziernikiem, jeśli już, ponieważ realne zło, któremu mam się przeciwstawić, jest we mnie. Ale proszę mi wierzyć, sam wiele razy słyszałem o złu, które nadciąga.
Nie wszystkie kazania są oczywiście takie. Pewnie nawet nie większość. Bardzo lubię kaznodziejów w swojej parafii, o określonej godzinie mogę trafić na wybranego, ponieważ każdy z księży ma swoją Mszę św. Lubię słuchać też kazań dla dzieci w naszej parafii, bo są po prostu świetne. Czasem jednak zdarza mi się usłyszeć o „Jezusie, który jest ścieżką wiary...” i włącza mi się czerwone światełko...