Młody kapłan, wydawałoby się zwyczajny, był jednak solą w oku nowych władz Polski. W marcu 1945 roku zamordowano ks. Stanisława Zielińskiego.
Ludzie, którzy go znali, są przekonani o jego świętości. Towarzystwo imienia ks. Stanisława Zielińskiego, jakie zawiązało się w Kraśniku, stara się o jego beatyfikację.
"Od dzieciństwa miałem wiele serca dla biednych i cierpiących. I najwyższym moim ideałem, największym pragnieniem było i jest - poświęcić się dla nich całkowicie, nieść im pociechę, ukojenie, pomoc. Jeżeli Bóg mi pozwoli zostać kapłanem, pójdę do nich. Zbliżę się do nich. Ukażę, że są mi specjalnie drodzy, że ich kocham więcej niż wszystkich innych" - zanotował kleryk Stanisław Zieliński podczas rekolekcji przed subdiakonatem. Pan Bóg dał mu zostać kapłanem, posłał do ludzi, których tak bardzo kochał i którym niósł nadzieję. Zapłacił za to najwyższą cenę - cenę swojego życia.
Ks. Stanisław Zieliński został zamordowany 10 marca 1945 roku. Okoliczności jego śmierci były tajemnicze, a ówczesne władze robiły wszystko, by zatrzeć wszelkie ślady i by wieść o męczeństwie kapłana z Kraśnika się nie rozeszła. Ludzie jednak nie mogli pogodzić się ze śmiercią kapłana. Pamięć o nim przetrwała, a z upływem lat powiększać się zaczęło grono osób, które nie tylko modlą się za niego, ale i do niego.
"Modlitwa to wielka rzecz. Ona jest rękojmią powodzenia pracy kapłańskiej. Nic nie pomogą największe zdolności, jeśli łaska Boża nie przyjdzie w pomoc. Kapłan musi walczyć nieustannie - prowadzić dobry bój z miłością własną, o czystość i z wszelkimi grzechami i niedociągnięciami. Pragnę być świętym kapłanem. Muszę być świętym kapłanem! Na większą chwałę Chrystusa i Maryi i na pożytek bliźnich!" - zapisał ks. Zieliński w notatkach z rekolekcji.
Konsekwentnie to realizował, angażując się w pomoc biednym, z zapałem ucząc dzieci, do których zawsze zwracał się z wielką miłością i serdecznością. Mówił o miłości bliźniego, zachęcał do pełnienia dobrych uczynków i odważnego stawania w prawdzie. Nie podobało się to nowej władzy, która nachodziła księdza Stanisława.
Danuta Obszańska mieszkała w tej samej kamienicy w Kraśniku, w której ks. Stanisław wynajmował mieszkanie.
- 10 marca 1945 roku moi rodzice i brat już spali. Rozwiązywałam zadania, kiedy piętro wyżej w pokoju ks. Zielińskiego rozległy się hałasy, suwanie krzeseł i w końcu strzały. Spojrzałam na zegar, było po 21.00. Wszyscy się obudzili. Wiedzieliśmy, że stało się coś strasznego. Usłyszeliśmy jak ktoś zbiega po schodach i ostry męski głos nakazuje, by nikt nie wychodził z domu. Mój brat jednak pobiegł do pokoju ks. Stanisława, gdzie zastał wszystko poprzewracane, a ks. Zieliński leżał martwy na podłodze - wspomina pani Danuta.
Ks. Stanisław Zieliński miał 33 lata. Sprawców morderstwa nigdy nie złapano i nigdy chyba ich nie szukano. Ślady zostały zatarte, a zbrodnia do dziś nie wyjaśniona.