Od blisko trzech lat w parafii św. Stanisława na lubelskim Sławinku funkcjonuje duszpasterstwo młodzieży, która w domu parafialnym czuje się jak u siebie.
Przed kościołem św. Stanisława na ogrodzeniu parafialnym wisi baner z informacją o spotkaniach młodzieży od św. Stanisława. - Ja wiem, że to może nie jest zbyt chwytliwa nazwa dla młodych, ale po pierwsze to patriotyzm lokalny, a po drugie św. Stanisław to był naprawdę ktoś wyjątkowy - mówi ks. Emil Mazur, wikariusz parafii św. Stanisława i jednocześnie duszpasterz młodzieży.
Jak się okazuje młodym, których z miesiąca na miesiąc w duszpasterstwie przybywa, nie przeszkadza być może nieco mało medialna nazwa. - Duszpasterstwo zawiązało się jako owoc ŚDM - wspomina ks. Emil. - Gdy przyszedłem na tę parafię proboszcz zasugerował, że trzeba byłoby stworzyć struktury, które pomogą przyjąć pielgrzymów, zagospodarować im czas. Tak zaczęli się do mnie zgłaszać młodzi ludzie w wieku licealnym, trochę studentów.
Po ŚDM wszyscy zostali. Rozpoczęła się stała formacja.
Młodzi od św. Stanisława spotykają się raz w tygodniu. - We środę mamy spotkania młodzieży starszej, a w piątki młodszej. Cały czas w zasadzie wyznaczamy sobie jakieś cele - mówi ks. Emil. - Aktualnie trwa akcja zbiórki elektrośmieci. Weszliśmy w taki projekt prowadzony przez o. sercanów. Bardzo nam się to spodobało. Do swojego auta montuję wypożyczoną przyczepkę i jeździmy po domach, zbierając te niepotrzebne ludziom rzeczy. Parafianie bardzo się z tego cieszą, a młodzi mają poczucie zagospodarowania.
Dla ks. Emila niezwykle ważne są cotygodniowe spotkania. - Zawsze zaczynamy od wspólnego posiłku. To moim zdaniem cudowne, że w tej parafii zawsze znajdą się środki na coś tak prozaicznego jak jedzenie. Posiłek zawsze integruje. Później mamy spotkanie formacyjne, tzw. tematyczne kłótnie z księdzem. Młody człowiek zawsze może mnie o wszystko zapytać. Spotkanie kończymy adoracją Najświętszego Sakramentu.
Zdaniem ks. Emila młodzi od swojego duszpasterza oczekują przede wszystkim tego, że będzie miał dla nich czas. - Ale wbrew pozorom ważne jest dla nich także to, żebym po prostu był księdzem, żebym chodził w sutannie - podkreśla.
Po kilku latach pracy z młodymi ludźmi ks. Mazur już wie, że nie da się zrobić wszystkiego samemu. - Ja i tak jestem bardzo wdzięczny proboszczowi i innym duszpasterzom, którzy umożliwiają mi pracę z młodymi, często przejmując obowiązki, jednak wiem, że czas nie jest z gumy. Wspólnie z młodymi wytypowaliśmy liderów odpowiedzialnych za poszczególne działania. Bo choć wszędzie trzeba być, to jednak nie wszystko ksiądz musi robić sam. Trzeba starać się w młodych ludziach rozbudzać pasje i uczyć ich odpowiedzialności.