Tęsknimy za przeszłością - jedni mniej, drudzy bardziej. Kiedyś byliśmy silniejsi, piękniejsi, a przede wszystkim młodsi - a to znaczy, że każdy z nas miał więcej czasu przed sobą. Świat był prostszy, a ludzie milsi. Jak długo mechanizm nostalgii nie przekłada się na nasze wspólne wybory, możemy sobie z niego żartować.
Coraz częściej dochodzi jednak do głosu swoisty kult historii, ale w wydaniu: „żeby było jak dawniej”. Dawniej, to znaczy wtedy, kiedy mężczyźni byli mężni i silni, a kobiety słodkie i piękne. Ludzie pragną świata bezpiecznego, a bezpiecznie było kiedyś, bo „kiedyś” już się skończyło. Tu i teraz mamy świat, któremu na imię: „do czego to wszystko zmierza” i: „świat się kończy”. Dokądś pewnie zmierza i kiedyś pewnie skończy, ale rozwiązania z przeszłości pasują zwykle do teraźniejszości jak pięść do nosa.
Ten nostalgiczny nieżyt występuje w wersji „hard” jako tęsknota za PRL-em. Chleb smakował lepiej i mleko było w butelkach, było wiadomo kto swój, kto wróg. Od pewnej pani w sklepie usłyszałem, że z „załatwieniem lodówki to nie było problemu, jak ktoś miał znajomości”. Tamta wypowiedź jest bardzo znacząca – jako powiązanie nostalgii z przyzwoleniem na zachowania etycznie naganne. Czasy były ciężkie i każdy sobie radził jak mógł… Ostatni spór wokół szkolnictwa pokazał tak na marginesie, jak bardzo nostalgia przesłania realistyczny ogląd sytuacji. „Kiedyś nauczyciele to byli społecznicy, co i za darmo byli gotowi pracować. A dziś tylko łapę po kasę wyciągają”. Może warto dodać, że kiedyś za darmo, albo pół darmo, pracowali niemal wszyscy.
Pamięć o przeszłości należy zachować, troskę o historię kultywować, ale wczoraj od dziś oddzielić. Jest coś starczego i zgrzybiałego w powracającym jak refren: „kiedyś jeszcze to wróci, zobaczycie”. Bo bardzo często w ten sposób przywołuje się demony historii.