Dr Mariusz Filipek, radca prawny i prezes Pracodawców Ziemi Lubelskiej, mówi o znaczeniu i charakterze organizacji, a także o biznesie na Lubelszczyźnie.
Ks. Rafał Pastwa: Niedawno odbyła się Gala Lubelskiego Orła Biznesu. Jakie znaczenie ma tego typu wydarzenie?
Dr Mariusz Filipek: Tegoroczna gala odbyła się po raz 16. Pomysł na Orła Biznesu powstał w głowie założycieli naszej organizacji. Chodziło o nagrodzenie, o pokazanie najlepszych przedsiębiorców w Lublinie i w regionie. Była to jedna z pierwszych nagród tego typu. Do dziś Orzeł Biznesu jest tylko jeden. Najcenniejsze wyróżnienie przyznawane przez nas, w moim odczuciu, to nagroda dla osobowości roku, dla uznanego autorytetu wspierającego biznes. Nie muszą to być wyłącznie osoby sędziwe, ale te, które zrobiły coś wyjątkowo cennego dla biznesu.
Poza tym kapituła wyróżniła małe i duże firmy, także przedsiębiorstwa rodzinne.
Zwłaszcza docenianie firm rodzinnych ma ogromne znaczenie. Są one dla mnie najcenniejsze, bo patrząc z punktu widzenia biznesu rodzinnego – jego prowadzenie jest trudne. A jednak wielu rodzinom to wychodzi i pokazują swoją siłę.
Jak wygląda sytuacja biznesowa na Lubelszczyźnie. Jesteśmy ścianą wschodnią.
To prawda. Niestety biznes w naszym regionie jest mocno rozdrobniony. Dużych zakładów pracy mamy niewiele. Potentatami są Azoty Puławy, Bogdanka, PZL Świdnik. Tak naprawdę reszta to małe i średnie przedsiębiorstwa. Dlatego one powinny być doceniane, należy im pomagać w gąszczu różnych zawiłości prawnych i urzędniczych. Należy je wspierać.
Trudno wystartować ze swoją działalnością?
Uważam, że dzisiaj jest łatwiej rozpocząć biznes niż kiedyś. Obecnie są różnego rodzaju programy pomocowe, czy przez urzędy pracy czy programy unijne. Można wziąć pożyczkę bezzwrotną na założenie działalności, można starać się o dofinansowanie. Wiec uważam, że jest łatwiej niż dawniej. Liczy się jednak pomysł i wytrwałość. Kiedyś trzeba było jeszcze znaleźć pieniądze. Dziś można dostać środki na start.
Ale wiele osób boi się rozpocząć własną działalność.
Zawsze biznes wiąże się z ryzykiem. Zawsze łączy się on z nieprzewidywalnością. Oczywiście, prowadząc tego typu aktywność można przewidzieć kiedy są okresy lepsze, kiedy gorsze. Zysk należy liczyć w ciągu roku, a nie w ciągu miesiąca.
Jest Pan współwłaścicielem największej kancelarii prawnej po tej strony Wisły. Łatwiej potentatowi ocenić ryzyko?
Podsumowujemy rok do roku. Analizujemy obrót, zysk. Oczywiście, staramy się planować usługi miesięczne, ale patrzymy zawsze w szerszej perspektywie. Myślę jednak, że swego rodzaju nieprzewidywalność hamuje młodych ludzi przed wejściem na indywidualną ścieżkę biznesową.
Co chce zmienić prezes Pracodawców Ziemi Lubelskiej jak i cała organizacja w naszym regionie?
Biznes jest u nas zdecydowanie „osobowy”. Opiera się na bliskim kontakcie przedsiębiorców, na bliskiej relacji między nimi. A nam chodzi o jeszcze większe uwypuklenie tej współpracy. Siła bowiem tkwi w kooperacji i współpracy, a nie w działaniu jednoosobowym i samodzielnym. Chcemy też pokazać, że organizacje takie jak nasza są potrzebne. Przeszły one bowiem wielką ewolucję. Dziś jesteśmy członkiem Pracodawców RP, największego związku tego typu. W mojej ocenie organizacje tego typu nie mogą mieć wyłącznie charakteru bankietowego, powinny przedstawiać i forsować konkretne postulaty, mieć wpływ na sytuację pracodawców, przedsiębiorców, pracowników na danym rynku. Chodzi tez o oddziaływanie na lokalne władze w celu pomocy przedsiębiorcom.
Jak oddziaływać na wójta, burmistrza, prezydenta?
Siła tkwi w liczebności członków danej organizacji, w nazwiskach i autorytetach. Nasza organizacja zrzesza ok. 14 tys. osób. Głos tych ludzi, przekazywany przez władze – musi być słyszalny. Mało tego. Siła związku to tez podatki, a skoro tak – każdy włodarz miasta czy gminy powinien się liczyć z ludźmi płacącymi podatki. Chcemy być jednak partnerem do dyskusji, a nie oponentem.
Jakich zasobów nie wykorzystujemy w naszym regionie?
Mamy potężne tereny pod inwestycje, które powinny być wykorzystywane. Zamierzamy stworzyć pewnego rodzaju inkubator przy pracodawcach, by umożliwić potencjalnym inwestorom ulokowanie kapitału na Lubelszczyźnie. Chcemy nawiązać szereg relacji z włodarzami miast regionu, by potencjalny inwestor nie szukał na własną rękę, ale miał swoistego przedstawiciela na tym rynku – czyli nas. My znamy potrzeby rynku, a dodatkowo chcemy wzmacniać te relacje z partnerami. Dzisiaj Lubelszczyzna słynie z turystyki – i bardzo dobrze. Ta gałąź się rozwija, mamy wspaniałe tereny przyrodnicze, ale oprócz tego musimy mieć coś więcej, musimy przyciągać biznes. Musimy myśleć o przyszłości, o ciągłości myślenia i działania.
Obszerna rozmowa z dr. Mariuszem Filipkiem, prezesem Pracodawców Ziemi Lubelskiej ukaże się w kolejnym numerze papierowego "Gościa Lubelskiego".