Żeby moje dziecko chciało czytać

Ponieważ kilka osób, niezależnie, zapytało mnie o to samo, pomyślałem, że się rozpiszę w temacie. Nie jestem teoretykiem, jestem ojcem, który zdążył popełnić kilka kardynalnych błędów. Co więc zrobić, żeby dziecko chciało czytać?

Lech Giemza

|

GOSC.PL

dodane 03.07.2019 13:22
0

Zwłaszcza takie, które wykazuje alergię na drukowane? Zakładam, że gotowych recept nie ma, ale kilka rzeczy zawsze można zrobić.

1. Rodzicu, zrób sobie rachunek sumienia, kiedy ostatnio dziecko widziało cię z książką w ręce. To tak samo jak z modlitwą, sportem, zdrowym żywieniem… Nie da się dziecku przekazać, że to ważne, bez przykładu „z góry”. Choć „z góry” powinno być coraz bardziej „z boku”, czytanie wspólne, czytanie obok siebie, takie z przerywaniem: „ooo, przeczytam ci coś fajnego...”, albo: „co ciekawego czytasz?”. To nie muszą być arcydzieła literatury światowej, ale to musi być domowy rytuał.

2. Nic na siłę. Jeśli dziecko nienawidzi czytania, wciskanie mu swojej ulubionej lektury z dzieciństwa tylko pogorszy sprawę. Ja to zrobiłem - z „Dziećmi kapitana Granta” Juliusza Verne’a. Okazało się, że syn nie cierpi długich, zawiłych fabuł. Jego pasją są encyklopedie, książki z usystematyzowaną wiedzą. Warto lektury umiejętnie podsuwać, budować wokół nich otoczkę zainteresowania. Na przykład krótko, ciekawie powiedzieć, jak się zaczyna - „a resztę musisz przeczytać sam (-a).

3. Książki są kluczem do spotkania. Czytanie, żeby tylko przeczytać, to czasem za mało. Książka może być wstępem do fascynującej dyskusji. „A co ci się podobało w tej książce?”, „Czego się nauczyłeś?”, „Jak zachowałbyś się w podobnej sytuacji?”. U nas rytuał czytania idzie w parze (nomen omen) z rytuałem spacerowania. Dzielenie się przeczytanymi książkami to nie tylko dzielenie się wiedzą. To także dzielenie się emocjami i wartościami!

4. Zainwestuj. Prosty zabieg, który wspiera dziecięce czytelnictwo - wspólne wyjście do księgarni. Jest mnóstwo ślicznych książek, które zachęcają samą grafiką. Własną książkę czyta się jakoś chętniej niż pożyczoną… Warto wcześniej przejrzeć nowości, korzystając z internetu. Są strony wydawnictw, ale są też liczne blogi poświęcone książkom dla dzieci i młodzieży. Może warto przejrzeć je wspólnie? Moje niezrealizowane marzenie, które może komuś przypadnie do gustu: klasowy bookcrossing - dlaczego co jakiś czas nie wymienić się w gronie znajomych przeczytanymi książkami?

5. Nowoczesne technologie w służbie walki z książkofobią. Otóż zainstalowałem w komputerze i w telefonie aplikację Storytel (są i inne), płatną co prawda, ale z całą masą audiobooków, również dla dzieci. Mamy już za sobą całego „Pirata Rabarbara” (trzy książeczki), Astrid Lindgren (świetne interpretacje Edyty Jungowskiej), zaczynamy historyczne powieści Antoniny Domańskiej. Dla oszczędnych - część tych rzeczy jest w wolnym dostępie na przykład na YouTube.

Pomysłów jest więcej, przytoczyłem te, które okazały się strzałem w dziesiątkę. Ciesząc się potomstwem liczniejszym niż wyrażającym się w liczbie „jeden”, mogę z niekłamaną satysfakcją podsłuchiwać rodzące się zażarte dyskusje czytelnicze między moimi dziećmi. Często wymieniają się wnioskami z lektury, a coraz częściej podsuwają też sobie nawzajem swoje najnowsze odkrycia czytelnicze. Paradoks, do którego niefortunnie doprowadziłem: jako wykładowca literatury muszę niekiedy wyciągać siłą swoje dzieci na piłkę lub rower!

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..