Jej znakiem rozpoznawczym są muzyka, lawenda i ludzie, którzy ją tworzą. Choć jeszcze młoda, znana jest już w całym mieście.
Arcybiskup Józef Życiński 15 lat temu erygował nową, czwartą parafię w Świdniku. Wydzielił ją ze wspólnot w Kazimierzówce oraz Matki Kościoła w Świdniku. Parafia, jako pierwsza i dotychczas jedyna w archidiecezji, obrała za opiekunkę św. Kingę.
Wcześniej na placu, który otrzymała od miasta, było dzikie wysypisko śmieci. – Wywoziliśmy stąd gruz i inne odpady budowlane – wspomina proboszcz ks. Zbigniew Kiszowara. – Później rozpoczęliśmy prace, związane najpierw z postawieniem kaplicy, a później z budową kościoła.
Zaangażowani we wspólnotę
Nowa świdnicka świątynia po 9 latach od wylania fundamentów jest już w stanie surowym zamkniętym. – Wiem, że jeszcze bardzo dużo pracy przed nami, ale cieszę się, że już tyle udało się zrobić – mówi proboszcz. – To wielka zasługa moich parafian, którzy bardzo angażują się zarówno w życie duszpasterskie, jak i w pomoc finansową.
Mieszkańcy nowo utworzonej parafii bardzo szybko zauważyli, że aby wprowadzić się do kościoła, potrzebny jest także ich osobisty wkład. – Powstały Chór św. Kingi pod dyrekcją pani Magdaleny Celińskiej, który zasłynął z dobrych występów, a później Stowarzyszenie św. Kingi i inne grupy, których członkowie, tak jak mogą, włączają się w życie wspólnoty – opowiada ks. Zbigniew.
Większość osób ze Stowarzyszenia św. Kingi to chórzyści. – Mimo że jako chór staraliśmy się angażować na różnych polach w naszej parafii, to jednak nie mogliśmy pozyskiwać pieniędzy na to, by coś konkretnego, ciekawego u nas się działo – mówi pani Violetta Kasztelan, prezes stowarzyszenia. – Dlatego właśnie 4 lata temu postanowiliśmy oficjalnie zarejestrować naszą działalność.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się