Potrzebujący modlitwy i wsparcia, przebywający w szpitalu rockman Muniek Staszczyk, był przed kilku laty gościem Sercańskich Dni Młodych w Pliszczynie. Przyłączając się do życzliwego wsparcia muzyka, przypominamy jego świadectwo.
Lider zespołu T.Love Muniek Staszczyk trafił do szpitala w Londynie. Jego choroba jest nagła, ale nie zagraża życiu. Trzeba było jednak odwołać koncerty.
Muzyk przed laty doświadczył nawrócenia, o czym wielokrotnie mówił, dając świadectwo. Kiedy znalazł się w potrzebie, ruszył w jego intencji szturm modlitewny. Dołączając do niego przypominamy spotkanie Muńka z młodzieżą z podlubelskim Pliszczynie.
– Jak mam "doła", biorę różaniec do ręki. Jeśli nie mogę, to w duchu wołam: „Jezu, pomóż!”. To działa i was do tego zachęcam – mówił młodym Muniek Staszczyk z zespołu T.Love podczas Sercańskich Dni Młodych.
Moje życie było bardzo zakręcone. Było w nim dużo złych, głupich rzeczy. Traciłem poczucie sensu i miałem myśli samobójcze. Wpadałem w takie bagno, z którego myślałem, że nie wyjdę. Nie chodziłem na Mszę, nie mówiąc już o spowiedzi. Czasami w jakimś obcym mieście wchodziłem do kościoła, żeby sobie posiedzieć, ale to tyle. Potem spotkałem na swojej drodze Wojtka, dominikanina, który pożyczył mi książkę pt. „Msza święta”. Najpierw w ogóle nie chciałem do niej zaglądać, kiedy jednak zacząłem czytać, coś się we mnie poruszyło. Chciałem takich książek więcej. Zdecydowałem się też pójść na Mszę świętą, pierwszy raz po jakichś 10 latach. Trochę się bałem, bo myślałem, że wszyscy w kościele będą się na mnie gapić, bo znają mnie z TV. A tu nic. Przeżyłem bardzo Eucharystię. Zaczęło mnie to kręcić, że Bóg jest blisko i że ja się do Niego zbliżam. Poszedłem do spowiedzi. Jechałem na emocjach, że jestem taki nawrócony. Było super, ale nie rozumiałem, że wiara to nie emocje, to nie rodzaj bycia na haju. Kiedy więc emocje opadły, znowu poszedłem na boczne drogi – mówił Muniek.
– Na szczęście Bóg zawalczył o mnie. Słuchałem Jana Pawła II w 1999 roku i on jakby mówił do mnie. Mówił, że miłość to ciężka walka, że nie przychodzi łatwo i nie zawsze jest przyjemna. Zrozumiałem wtedy, że nie chodzi o emocje, ale o mój wybór. Niektórzy kumple patrzyli na mnie i pytali: „Co ty, katol jesteś?”. A ja odpowiadałem, że nie wstydzę się być katolem. Że to mój wybór i choć daleko mi do doskonałości, próbuję walczyć o moją wiarę. A kiedy mam "doła" i nie wiem, co dalej, biorę po prostu do ręki różaniec. Kiedy jestem gdzieś, gdzie nie mogę akurat skupić się na Różańcu, wołam w duchu, żeby Jezus mi pomógł. To pomaga – mówił młodym lider T.Love.