Młody człowiek spędza w szkole bardzo dużo czasu. Od wielu osób zależy, czy miejsce to stanie się dla niego piekłem, czy też nie.
Do reformy i zmian przygotowywaliśmy się w Lublinie od trzech lat. Jest oczywiście problem techniczny związany z przeciążeniem szkół. Ale jest i wiele problemów ukrytych, dość poważnych. Niektóre roczniki będą mieć braki, bo nie uda się im zrealizować podstawy programowej – wyjaśnia dr Mariusz Banach, zastępca prezydenta Lublina ds. oświaty i wychowania.
Za mało pieniędzy
Zmartwieniem samorządów jest subwencja z budżetu państwa, która nie wystarcza na wszystkie zadania. – Nie wystarcza ona nawet na płace dla nauczycieli. Jeżeli chodzi o rok 2018, to otrzymaliśmy 420 mln subwencji, na płace dla nauczycieli wydaliśmy 600 mln, a różnicę dołożyliśmy z własnych dochodów. W tym roku ta różnica będzie jeszcze większa. Ale oświata to nie tylko nauczyciele, to również inni pracownicy. W Lubinie jest 6 tys. nauczycieli i 3 tys. pracowników niepedagogicznych. Jednak największym obciążeniem dla nas są dotacje dla szkół niepublicznych – wyjaśnia M. Banach. W mieście nie zwolniono żadnego nauczyciela, to zasługa miasta, jak twierdzi zastępca prezydenta, ale też współpracy dyrektorów i solidarności środowiska.
Kto uratuje ucznia?
Przyjmowaliśmy uczniów z ostatniego rocznika wygaszanych gimnazjów, a także pierwszych absolwentów szkół podstawowych z klas ósmych. Od tego roku w liceum ogólnokształcącym będą funkcjonowały obok siebie dwa modele szkoły: liceum trzyletnie i czteroletnie. Pierwsze jest kolejnym etapem edukacji po gimnazjum, drugie – to nowe liceum, kolejny etap po ośmioklasowej szkole podstawowej – mówi Grzegorz Lech, dyrektor III LO w Lublinie. Uczniowie obu modeli ogólniaka będą mieli inne plany ramowe i będą realizować różne podstawy programowe. – Przygotowywaliśmy się do tego przez kilka lat. Przykładaliśmy się do organizacji wiedząc, że będzie kumulacja uczniów w tym roku. Kolejną kwestią było poznanie nowych programów i podstaw programowych, ale nowe podręczniki pojawiły się dopiero w ostatnim roku. Ale jesteśmy przygotowani, mamy doświadczone zespoły nauczycielskie – tłumaczy G. Lech. Czteroletnie liceum to jego zdaniem szansa na większy spokój ucznia i lepsze opanowanie materiału.
Co z podstawówkami?
Każda szkoła ma własne zmartwienia. W Szkole Podstawowej w Skokowie w powiecie opolskim, udało się właśnie sfinalizować termomodernizację. Placówka może pochwalić się zgranym gronem pedagogicznym i świetnymi obiektami sportowymi na zewnątrz, ale brakuje sali gimnastycznej wewnątrz budynku. Ostatnio podjęto wysiłek, by wykorzystać poddasze na stworzenie pracowni szkolnych czy na gabinet psychologa i gabinet medyczny. – Uczniów nam nie brakuje. Rośnie jednak liczba dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. W placówce jest łącznie 146 uczniów i przedszkolaków, a kadrę stanowi 23 nauczycieli. Klasy nie są zbyt liczne, od 14 do 18 osób. To daje komfort indywidualnego podejścia. Mamy sukcesy na polu edukacyjnym i sportowym – mówi Grzegorz Konarski, dyrektor SP w Skokowie.
Po likwidacji gimnazjum
Na nową sytuację stara się nie narzekać Joanna Suchowolak, dyrektor ZSO w Józefowie nad Wisłą. Jak podkreśla, w związku z likwidacją gimnazjów zmalała liczba uczniów, a co za tym idzie konieczne było ograniczenie pensum niektórym nauczycielom. – Mimo trudnej sytuacji spotkało się to ze zrozumieniem. Mamy dobrą współpracę, mogę liczyć na wsparcie organu prowadzącego, otrzymujemy fundusze na rozwijanie dodatkowych zadań, które wspomagają rozwój dzieci i młodzieży. Nie brakuje nam infrastruktury oraz zaplecza – podkreśla J. Suchowolak. Aktualnie liczba przedszkolaków i uczniów w placówce w Józefowie nad Wisłą przekracza 400 osób.
Integracja a nie rywalizacja
Szkoła zdaniem psychoterapeutki Doroty Doleckiej-Semeniuk powinna wspierać budowanie relacji, by młodzi ludzie się integrowali, lubili – bo spędzają ze sobą przecież mnóstwo czasu. – Jeżeli ze sobą rywalizują, jeżeli sobie dokuczają, a na dodatek są poniżani przez nauczyciela, który udowadnia im, że wiedzą niewiele – to szkoła stanie się dla nich piekłem. A trzeba w niej spędzać czas od poniedziałku do piątku, dlatego nie wolno stracić nawet jednego młodego człowieka.