To był poniedziałek, 24 października. Dokładnie o godz. 11.26 z lotniska w Świdniku wystartował samolot Jak 12 A o znakach SP-KLA. Wylądował na lotnisku Tempelhof w Berlinie.
Na trop tej wyjątkowej historii wpadli regionaliści ze Świdnika, podczas przeszukiwania archiwów w Instytucie Pamięci Narodowej. Byli nie mniej zdziwieni, niż służby bezpieczeństwa w 1983 r., które musiały się uporać z brawurową ucieczką pilota aeroklubu Świdnik do Berlina Zachodniego, na amerykańskie lotnisko Tempelhof.
Jacek Draczewski rozmawiał z twórcami filmu w Berlinie, kilkadziesiąt lat po ucieczce z Polski wraz z ojcem. ks. Rafał Pastwa /Foto GośćWięcej niż archiwa
Gdy badacze archiwów odkryli dokumenty dotyczące ucieczki za żelazną kurtynę, tematem wydobytym i opracowanym przez nich zainteresowali się Krzysztof Załuski i Grzegorz Linkowski. Tak doszło do rozpoczęcia prac nad filmem, który otrzymał tytuł „Lot do wolności”. Autorem scenariusza jest K. Załuski, reżyserem zaś G. Linkowski, szef Lubelskiego Funduszu Filmowego, znany m.in. z takich produkcji jak: „Świętokradztwo”, „Proboszcz Majdanka” czy „Wybaczyć wszelkie zło”. Animacje w najnowszej technologii, które w dokumencie stanowią dużą pomoc dla współczesnego widza, wykonał z polotem Paweł Łuciuk, osobiście związany ze Świdnikiem. Film składa się z warstwy dokumentalnej, fabularyzowanej i animacyjnej. Dzięki temu osoby, które zobaczą dzieło nie odczują znużenia, a przede wszystkim dowiedzą się wielu istotnych kwestii na temat epoki, zdarzeń i wreszcie lotnictwa. Premiera filmu „Lot do wolności” odbyła się w sali kinowej Centrum Kultury w Lublinie 21 października przy licznym udziale publiczności. Dokument zostanie wyemitowany 6 listopada w TVP1. Film będzie wyświetlony w TVP Polonia, być może w TVP Historia. A 17 listopada zostanie zaprezentowany na Polish Film Festiwal of America w Chicago.
Precyzyjnie zaplanowana akcja
To był poniedziałek, 24 października 1983 r. Dokładnie o godz. 11.26 z lotniska w Świdniku wystartował samolot Jak
Pilot utrzymywał maszynę na niskim pułapie, odbywając lot w niebezpiecznych warunkach, ale wszystko po to, by maszyna nie została namierzona przez radary. Załodze groziło zahaczenie o drzewa, o inne przeszkody, a także zestrzelenie, bo już po stronie niemieckiej przelatywali nad poligonem pełnym wojsk radzieckich. Leszek Piłat był perfekcyjnym pilotem, znającym się na nawigowaniu, przeliczającym i korygującym natychmiast w głowie odległości.
Po premierze odbyła się dyskusja z udziałem reżysera i twórców filmu. ks. Rafał Pastwa /Foto GośćOfiara za wolność
Oglądając „Lot do wolności” stykamy się z rzeczywistością, która dla młodszych pokoleń jest niemal abstrakcyjna. Obok wartości edukacyjnej film w reż. Linkowskiego niesie głębokie przesłanie na temat wolności wewnętrznej i zewnętrznej człowieka. Uświadamia, że wolność wiele kosztuje, że nie jest dana raz na zawsze, że jest sprawą nie tylko zbiorową, ale też indywidualną. Wątek osobisty odgrywa w utworze kluczowe znaczenie. Dla Leszka Piłata ucieczka była czymś, o czym zawsze marzył. Dla innych stała się okazją życia w wolnym i zasobnym świecie. Ale nie było to ani proste, ani zawsze szczęśliwe. Uciekinierzy nigdy się nie spotkali po latach w komplecie. Jacek nigdy nie odbudował relacji z matką, mimo że ta po latach przeprowadziła się do Berlina. Widz dotyka ekstremalnie skomplikowanych losów bohaterów filmu, dramatu wolności, samotności, rozdzielenia z najbliższymi. Film stawia więcej pytań aniżeli daje odpowiedzi. No bo jak odpowiedzieć w prosty sposób: czy lepiej być razem w warunkach zniewolenia i biedy, czy tęsknić latami za matką w warunkach dobrobytu i wolności? Należy się z pewnością powstrzymać od łatwych odpowiedzi i ocen. Niech każdy weźmie z niego to, co wydaje mu się najcenniejsze. Z szacunkiem wobec dramatu osób pragnących wolności, także ofiar Muru Berlińskiego, którym dokument jest dedykowany.