Jego postawę i działania kształtowała mocna i niezachwiana wiara, ale jak to ujął Jerzy Kłoczowski - jego "Głęboki, wiele znaczący w życiu katolicyzm był na antypodach jakiejkolwiek ostentacji. Wyrażał się na zewnątrz w moralnej prawości, prawdomówności, pogardzie dla wszelkich form cwaniactwa i krętactwa, łatwego karierowiczostwa".
Kilka dni temu uczestniczyłem w gali zorganizowanej przez Wydział Nauk Humanistycznych KUL na zakończenie kolejnej edycji Konkursu im. Czesława Zgorzelskiego. Organizatorem tego cyklicznego, organizowanego od kilkunastu lat wydarzenia, jest Konferencja Polonistyk Uniwersyteckich, którą tworzą dwadzieścia trzy ośrodki polonistyczne z całej Polski. Celem konkursu jest wyróżnienie i promocja najzdolniejszych młodych polonistów oraz stworzenie impulsów do podejmowania przez nich dalszych prac badawczych. Dotąd odbyło się 18 edycji, w których o laur zwycięzcy ubiegało się przeszło trzysta najlepszych prac magisterskich. Indywidualna, coroczna nagroda pieniężna przyznawana jest przez międzyuczelniane jury w dwu kategoriach: językoznawczej i literaturoznawczej. Nadto od kilku lat prace nagrodzone pierwszym miejscem, co ma kapitalne znaczenie dla zwycięzców, są wydawane drukiem w prestiżowej serii „Młoda Polonistyka”. Każda odsłona konkursu jest dobrą okazją do przypomnienia jego patrona: prof. Czesława Zgorzelskiego, uczonego humanisty należącego do generacji niezłomnych, historyka literatury polskiej, edytora dzieł Adama Mickiewicz, odznaczającego się nieskazitelną prawością mistrza i mentora wielu polonistów, absolwenta i wykładowcy Uniwersytetu Stefana Batorego, wykładowcy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, profesora i dziekana w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Kim był, jakie drogi przywiodły do Lublina, dlaczego został patronem ogólnopolskiego konkursu?
Inteligent, stróż nocny i robotnik rolny
Pochodził z Nowogródzkiego, urodził się w 1908 r. w Boryczewie k. Klecka (obecnie Białoruś, a dawniej Wielkie Księstwo Litewskie). Kształcił się w sławetnym wileńskim gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta (uczęszczali do niego m.in. Czesław Miłosz, Leszek Beynar (Paweł Jasienica), Antoni Gołubiew, Tadeusz Konwicki, Stanisław Stomma, Wiktor Trościanko, Melchior Wańkowicz). Na odrodzonym po I wojnie światowej Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie studiował polonistykę; jako student prężnie działał w nawiązującym do ruchu filareckiego Stowarzyszeniu Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie”, które animowało życie religijne i intelektualne młodych akademików. Studia odbył pod okiem prawdziwych luminarzy nauki, jego profesorami m.in. byli: Konrad Górski, Manfred Kridl, Stanisław Kościałkowski, Kazimierz Kolbuszewski czy Stanisław Pigoń; pod opieką tego ostatniego napisał pracę magisterką. Podjął pracę na uniwersytecie, przechodząc w okresie do wybuchu wojny, wszystkie stopnie asystentury. Lata wojenne, w czasie okupacji sowieckiej i niemieckiej, przetrwał w Wilnie i w okolicach Nowogródka; „Pracowałem dorywczo wpierw jako biuralista w Czerwonym Krzyżu, potem jako stróż nocny, wreszcie jako robotnik rolny” – napisał krótko w życiorysie znajdującym się w Archiwum Uniwersyteckim KUL.
Wysoka cena patriotyzmu
Od razu włączył się w działalność konspiracyjnych sił zbrojnych Podziemnego Państwa Polskiego - Armii Krajowej. Do tego nurtu swojej dzielności przywiązywał ogromną wagę; swoje wspomnienia zawarte w frapującej książce pt. „Przywołane z pamięci” dedykował „Pamięci / żołnierzy Armii Krajowej / Okręgu Wileńskiego i Nowogródzkiego /poległych w walce o wolność Ojczyzny”. Patriotyzm okupił wysoką ceną; wiele miesięcy spędził w więzieniu, najpierw dwa razy na Łukiszkach w Wilnie, za czasów litewskich i sowieckich tego najstarszego więzienia na Litwie; po bitwie w Surkontach stoczonej w sierpniu 1944 roku pomiędzy oddziałami Armii Krajowej i NKWD, był przez półtora roku był więziony w Lidzie, Baranowiczach i Grodnie.
Do Torunia, potem do Lublina
Po zakończeniu II wojny światowej w ramach „porządku jałtańskiego”, opuścił – jak to ujął we wspomnieniach - swój „kraj rodzinny”, „ziemie domowe”, „ojcowiznę”, „gniazdo rodzinne”, i dotarł, nie bez trudności, do Torunia, gdzie tworzył się nowy Uniwersytet Mikołaja Kopernika (znalazło na nim zatrudnienie wielu byłych pracowników Uniwersytetu Stefana Batorego). Tam uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych na podstawie rozprawy doktorskiej nt. pojęcia „dumy” w polskiej poezji, którą przygotował pod kierownictwem profesora Konrada Górskiego. W marcu 1949 r., podczas pierwszej czystki na polskich uniwersytetach, decyzją administracyjną ministra szkolnictwa wyższego z powodów politycznych został usunięty z UMK; zmuszony był przenieść się do Wrocławia gdzie przez kilkanaście miesięcy pracował jako redaktor literacki w Wydawnictwie Zakładu Narodowego im. Ossolińskich.
Na KUL trafił w 1950 roku, na zaproszenie ówczesnego rektora ks. Antoniego Słomkowskiego, który w zupełnie nowych warunkach, po zniszczeniach wojennych i w kontekście narastających komunistycznych restrykcji, prawie od podstaw, organizował uniwersytet, który dzięki jego odważnej decyzji jako pierwszy w Polsce wznowił działalność jeszcze przed zakończeniem działań wojennych. W tym czasie na KUL, który utrwalał swój prestiż jako „wyspa wolności” trafiło kilkoro byłych pracowników Uniwersytetu Stefana Batorego; najpierw pojawili się historycy sztuki, profesorowie Piotr Bohdziewicz, Rajmund Gostkowski, Marian Morelowski, Antoni Maśliński; to oni dali podwaliny pod nowy kierunek studiów i instytut. Do nich, szukając obszaru wolności, dołączyła wyrzucona z UMK podówczas doktor, później profesor filologii i teatrolog Irena Sławińska i skupiona na twórczości Cypriana K. Norwida Wanda Achremowiczowa. Podobną decyzję podjął dr Czesław Zgorzelski: „Postanowiliśmy na naradzie „familijnej”, by przeprowadzkę do Lublina zrealizować jak najwcześniej” napisał 7 lipca 1950 r. z Wrocławia do ks. rektora Słomkowskiego. W tym samym liście informował, że przyjazd na KUL rozważa Leokadia Małunowiczówna, filolog klasyczna, badaczka antyku chrześcijańskiego; istotnie, niebawem znalazła się w mieście nad Bystrzycą.
Pracowity i solidny, pedantycznie sprawiedliwy
Przez 46 lat był związany z Lublinem i naszym uniwersytetem, także po przejściu na emeryturę. Był to najbardziej aktywny i owocny etap Jego życia. Zajmował się w historią literatury polskiej okresu oświecenia i romantyzmu; tej problematyce poświęcił swoje wieloletnie badania. Jako uczony był rzetelny i niestrudzony, znany ze swoje nadzwyczajnej pracowitości. „Należy do najpracowitszych i najsolidniejszych historyków literatury w pokoleniu, które dzisiaj reprezentuję tę naukę”, napisał o nim prof. Julian Krzyżanowski w opinii przygotowanej w związku z postępowaniem awansowym. Podobnie oceniał go Konrad Górski: „jest typem uczonego i niezmiernej pracowitości, sumienności”; Trudno byłoby znaleźć dziś kogoś, kto by lepiej odpowiadał idealnym warunkom profesora uniwersyteckiego w ogóle, a katolickiego w szczególności” – konstatował.
Drugą, równorzędną pasją była dydaktyka, czy szerzej, praca wychowawcza, której poświęcał wiele czasu i starań jako prowadzący ćwiczenia, kierownik proseminariów i seminariów, recenzent i promotor prac magisterskich, doktorskich i habilitacyjnych, nie tylko wychowanków naszej uczelni, ale i młodych uczonych spoza KUL. Był profesorem sumiennym i wymagającym, co podkreślali tak studenci jak i jego koledzy. „Prof. Zgorzelskiego zapamiętałem jako człowieka niesłychanie serio, zawsze schludnie ogolony i ostrzyżony, z nieustannym uśmiechem”, zanotował podówczas student a później profesor Janusz Dunin-Horkawicz („Przystanek na wyspie wolności”). Jego umiejętności dydaktyczne wysoko oceniali koledzy po fachu: „umie budzić w słuchaczach samodzielność i zdobyć wśród nich zarówno autorytet intelektualny, jak i moralny” (Konrad Górski); był wymagający, ale także, jak napisał Michał Łesiów „pedantycznie sprawiedliwy” („Wspomnienia”).
Ratował skarby kultury narodowej
Na KUL-u przeszedł wszystkie szczeble kariery akademickiej; dwukrotnie został wybrany na stanowisko dziekana Wydziału Nauk Humanistycznych. Zabiegał o sprawy Uniwersytetu. Trzeba też przypomnieć jego zasługi w dziele zabezpieczenia i ulokowania w Bibliotece KUL części tzw. Biblioteki Filomatów, bezcennych dla badań nad twórczością Adama Mickiewicza i innych twórców okresu romantyzmu archiwaliów. Od początku archiwom było prywatną własnością zasłużonej dla polskiej kultury rodziny Pietraszkiewiczów (z niej wywodził się Onufry, jeden z założycieli, obok Adama Mickiewicz, Tomasza Zana i innych, grupy Filomatów). Kiedy zbiory te znalazły się w na terenie Litwy sowieckiej, spadkobiercy właścicieli wyrazili wolę przekazania ich polskiej instytucji kulturalno-oświatowej związanej z Kościołem katolickim; wybór padł na KUL. Wówczas prof. Zgorzelski – uzgadniając to z ks. Prymasem Stefanem Wyszyńskim i ówczesnym rektorem KUL ks. Marianem Rechowiczem, stał się koordynatorem działań i odbiorcą dostarczanych archiwaliów. Jego rola w tym przedsięwzięciu była nie do przecenienia; kard. Wyszyński pod datą 13 kwietnia 1960 roku zapisał w swoich Pro memoria: „Prof. Cz. Zgorzelski z KUL - w sprawie Archiwum Filomatów, które można pozyskać z pomocą prof. Pigonia. Nadal nie odmawiam swej pomocy dla tej sprawy”. I tak przywożone czy raczej „przemycane” przez różne osoby do Lublina od 1960 roku rękopiśmienne archiwalia filomackie nie trafiały od razu do Biblioteki Uniwersyteckiej KUL (istniała obawa, że nie byłyby tam podówczas bezpieczne). Pieczę nad nimi miał prof. Zgorzelski; zabezpieczał je najpierw w swoim mieszkaniu lub przekazywał na przechowanie osobom wskazanym przez rektora KUL, ks. Mariana Rechowicza. Staraniem prof. Zgorzelskiego, stało się oficjalne przekazanie 15 czerwca 1970 r. na własność tzw. zbioru „Mickiewicziana” przez Prymasa Wyszyńskiego na ręce ks. rektora W. Granata do Biblioteki KUL. Wysiłki i poczynania Profesora, niekiedy wręcz o posmaku sensacyjnym, na rzecz uratowania i zabezpieczenia skarbów kultury narodowej (On sam zaledwie o tym skromnie napomykał dopiero w okresie po przemianach w Polsce) zasługują nie tyle na otrzepanie z pyłu niepamięci, ale na gruntowne zbadanie i upowszechnienie.
Katolik bez ostentacji
Jego postawę i działania kształtowała mocna i niezachwiana wiara, ale - jak to ujął Jerzy Kłoczowski - jego „Głęboki, wiele znaczący w życiu katolicyzm […] był na antypodach jakiejkolwiek ostentacji […] Wyrażał się na zewnątrz w moralnej prawości, prawdomówności, pogardzie dla wszelkich form cwaniactwa i krętactwa, łatwego karierowiczostwa” (Czesław Zgorzelski w służbie Rzeczypospolitej”).
Zmarł w Lublinie. Po jego śmierci 26 sierpnia 1996 roku ukazały się dwa nekrologi, jeden ogłoszony przez rektora i Senat oraz drugi, przygotowany przez najbliższą rodzinę zmarłego. Ten pierwszy, zgodnie z przyjętym zwyczajem przestawił najważniejsze osiągnięcia, funkcje, godności i odznaczenia profesora. Drugi zaś opisując jego osobę zawierał tylko jeden zwrot: „Żył pięknie i odpowiedzialnie”. Istotnie, tak Czesław Zgorzelski zapisał swoją historię życia, czyniąc nasz świat bogatszym, piękniejszym i bardziej przyzwoitym. Dobrze się stało, że został stworzony konkurs jego imienia będący dowodem więzi i łączności polonistycznych środowisk i pokoleń. Dobrze, że obok wartości poznawczych i warsztatowych krzewi, wszczepiany przez Niego uczniom, etos pracy badawczej i wychowawczej oraz wzór prawości i odpowiedzialności.