Wyobraźmy sobie, że w Chełmie Hołownia zdobywa 32 proc. głosów w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Niemożliwe? Przecież na spotkania z nim przychodziły tam tłumy.
Uczestniczyłem właśnie w organizowanej przez „Nową Konfederację” debacie, która dotyczyła rozdziału Kościoła i państwa.
Jej uczestnicy, od lewa do prawa zgodzili się, że bez Kościoła katolickiego społeczeństwo polskie nie byłoby wcale lepsze. Ale też, wszyscy przyznali, że zbyt bliski związek tronu z ołtarzem wyrządza szkodę wszystkim stronom. Temat ten powraca zwłaszcza w kontekście politycznym, także w kontekście kampanii przed wyborami prezydenckimi.
Kilkukrotnie miałem okazję prowadzić spotkania z Szymonem Hołownią na terenie Lubelszczyzny. Najlepiej wyglądało to w Chełmie, nie oszukujmy się - tam będzie miał wielu wyborców. Ale poza miastem z białym niedźwiedziem w tle - również znajdzie swoich zwolenników. I zrobi dobry wynik. Jak dobry? Nie chciałbym spekulować.
Pytanie czy jesteśmy gotowi na prezydenta, który jest jednak jakoś „z wnętrza Kościoła”. Co by nie mówić, radykalnego w działaniu, odważnego w myśleniu. (Mówi i pisze o zwierzętach, nie tylko o tych wystrzelonych przez człowieka w Kosmos, i szeroko pojętej ekologii, równym traktowaniu, wolności itd.). Który nie będzie się wreszcie powoływał na bliżej nieokreślone „wartości”, którymi zechce „ratować zepsuty Zachód”, ale będzie robił swoje. Wyraźnie. (Będzie też wyraźnie wyższy od przeciętnego polityka, mimo, że jest wyraźnie niższy od Marcina Prokopa).
Jeżeli uwzględnić, że Hołownia dotarł pod setki tysięcy strzech ze swoimi książkami, pod miliony strzech jako prowadzący program rozrywkowy w telewizji – to może dokonać tego, czego nie uda się innym kandydatom – zdobyć głosy ludzi młodych, którzy nie wzruszają się opowieściami na temat stanu wojennego w naszym kraju. A którzy nadal jeszcze chcą w coś wierzyć. Dlatego scenariusz ukraiński może się powtórzyć, przynajmniej w jakimś stopniu. Problemem może być - choć nie musi - tylko to, że niektórzy zarzucą Hołowni, że jest kandydatem w jakimś sensie „kościelnym”. Pewnie sobie z tym zarzutem poradzi.
A wracając do Chełma. Pewnie Szymon Hołownia, już jako kandydat na prezydenta, spotka się z mieszkańcami miasta kojarzonego z dobrą ofertą kulturalną i Duchem Bieluchem. Ciekaw jestem frekwencji. I reakcji. Z całą pewnością nastąpiło jakieś ożywienie.