Ma 93 lata i jest prawdopodobnie najstarszym czynnym architektem w Polsce. Już za 10 dni w jego ostatnim sakralnym dziele arcybiskup odprawi Pasterkę.
Antoni Herman całe swoje życie związał z Lubelszczyzną. Swoją pracę w zawodzie rozpoczął 1 maja 1951 r. Dziś, po 68 latach, przygotowuje spis tego, co w tym czasie udało mu się zrobić.
– Pamiętam jeden z pierwszych moich projektów – opowiada. – Przez długi czas ulubiony. Dostałem nakaz pracy w Wiejskim Biurze Projektowym. Bardzo się wtedy bałem, że będę musiał projektować obory, mleczarnie, stodoły. Trafił się jednak projekt urzędu miejskiego w Biłgoraju. W budynku miały być także siedziba muzeum ziemi biłgorajskiej oraz biblioteka. To było historyczne miejsce, więc trzeba było naprawdę się przyłożyć, żeby zrobić to z głową. To był przez wiele lat mój ulubiony temat.
Spod ręki pana Antoniego wyszły projekty sześciu dużych lubelskich kościołów: Najświętszej Trójcy, Świętej Trójcy, św. Antoniego, Świętego Krzyża, Chrystusa Króla oraz św. Jana Kantego, a także kościoła pw. Jezusa Miłosiernego w Turce.
– Pierwszy był kościół św. Antoniego. – Proboszczem był ks. Stanisław Róg, wspaniały człowiek. To od spotkania z nim zaczęła się moja przygoda z projektowaniem budynków sakralnych. Pamiętam, jak proboszcz zastanawiał się nad wezwaniem nowo powstającego kościoła. Stwierdziłem, że skoro projektantem jest Antoni, co prawda nie święty, to kościół niech będzie pod wezwaniem św. Antoniego. Tak zostało – opowiada nestor architektów.
Później pojawiły się propozycje projektów kolejnych kościołów, zarówno większych, jak i mniejszych. – Ja już nawet nie pamiętam, ile ich wszystkich było – stwierdza pan Antoni. – Wiem, że jednym z ważniejszych dla mnie był projekt kościoła na Ponikwodzie – Chrystusa Króla. To chyba najbliższe mi dzieło. Kościół jest połączony z plebanią i przedszkolem.T am było dosyć ciasno, więc utrzymany jest w skali otoczenia, nie wybija się. Świetnie współpracowało mi się też z ówczesnym proboszczem ks. Markiem Warchołem – podkreśla.
Bez wątpienia największym zaprojektowanym przez Antoniego Hermana kościołem jest ten przy ul. Nałęczowskiej w Lublinie. – Choć teoretycznie zaprojektowałem go ja, to jednak proboszcz ks. Waldemar Ćwiek wprowadził tam trochę zmian. Ja nie ze wszystkim co prawda się zgadzałem, ale być może to on miał rację – ocenia dzisiaj architekt.
Ostatnim projektem kościoła, który wyszedł spod ręki pana Antoniego, jest nowo powstająca świątynia pod wezwaniem św. Jana Kantego przy ul. Berylowej w Lublinie. – To już pewnie będzie moje ostatnie dzieło – mówi architekt. – Lata już nie te, głowa nie ta, technologia projektowania poszła tak bardzo do przodu, inne są już materiały, nawet inna jest organizacja biur projektowych. Kiedyś, jak projektowałem osiedle Prusa czy Piastowskie w Lublinie, to mieliśmy kawał ziemi, 10–20 ha, i człowiek mógł sobie hulać. Teraz budynki wszędzie trzeba wciskać. Wtedy też człowiek miał więcej czasu. Teraz architekt musi ganiać za branżystami, wykonawcami, szukać materiałów. Wszystko jest na jego głowie i na solidne projektowanie zwyczajnie brakuje czasu. Dziś praca architekta jest zdecydowanie trudniejsza. Czasy się zmieniły, ja zostaję już w tyle – dodaje ze śmiechem.
Mimo to projektant cały czas podkreśla, że treścią życia człowieka jest praca. – Bez pracy to koniec – stwierdza. – Architekt to taki fajny zawód, że można go wykonywać także na emeryturze. Być może to właśnie praca trzyma mnie tak długo w dobrej kondycji – uważa. Nie ukrywa też, że ma cudowną rodzinę: żonę, dzieci, wnuki i prawnuka. – Oni mnie wspierają – wyznaje.