„Stan zdrowia słaby, zdolności dobre – bardzo pilny, kaznodzieja dobry, charakter cichy” – tak o diakonie Stanisławie Mysakowskim pisał rektor lubelskiego seminarium, przedstawiając jego sylwetkę do święceń kapłańskich.
Stasiu od najmłodszych lat dużo czasu spędzał w kościele. Nie dlatego, że od urodzenia był bardzo pobożny, ale ponieważ jego tata był organistą. Dziś trudno powiedzieć, czy to obserwacja z bliska kapłanów pracujących w jego rodzinnych Wojsławicach na Chełmszczyźnie, czy pobożność przekazana przez rodziców rozbudzała w młodym chłopaku chęć służenia Bogu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.