Obchodzony 2 lutego w święto Ofiarowania Pańskiego jest okazją do głębszej refleksji nad darem życia poświęconego Bogu. To dzień, w którym osoby konsekrowane obchodzą swoje święto, spotykając się na wspólnej Eucharystii w archikatedrze.
W tym roku obchodzony jest po raz 24. Ustanowiony przez papieża Jana Pawła II w 1997 roku stał się okazją do spotkań i modlitwy osób, które oddały swoje życie Panu Bogu. W Lublinie wszystkie osoby życia konsekrowanego zostały zaproszone na wspólną Eucharystię do archikatedry, której przewodniczył bp Mieczysław Cisło, który tego dnia świętuje 22. rocznicę swoich święceń biskupich.
Homilię do zgromadzonych wygłosił ks. Andrzej Krasowski. Zwracając się do wiernych, podzielił się refleksją na temat właśnie zakończonej kolędy.
- Szliśmy od drzwi do drzwi, pukając do ludzi. Wiele drzwi się otwierało, ale wiele też pozostawało znacząco zamkniętych. Utkwiło mi jedno spotkanie z panią Zofią, która opowiedziała historię swojego taty, który był sołtysem w jednej wsi podczas wojny. Przyszli do ich rodziny Niemcy, by sołtys wskazał im ludzi z listy do aresztowania. Ojciec szedł okrężną drogą, tak by ludzie poszukiwani zdążyli uciec. Wówczas Niemcy zabrali ojca, mimo że dzieci uczepiły się jego nóg. Ten obraz został na zawsze w jej pamięci. Zobaczyłem w jej oczach ból, ale także lęk, który wciąż tam był - mówił ks. Andrzej.
Bp Mieczysław Cisło 2 lutego świętuje rocznicę sakry biskupiej.Podkreślał też, że lęk towarzyszy nam często w różnych sytuacjach. Nie zwalnia nas od niego ani sutanna, ani habit. Być może każdy zebrany w katedrze ma jakiś niepokój.
- Ci, którzy się obawiają, nich sięgną do proroka Malachiasza, który mówi, że przyjdzie czas, kiedy ziemia będzie pełna dobroci i pokoju i nie będzie lęku. To słowo wypełniło się w Jezusie. Prosta dziewczyna Maryja przynosi z mężem swoje dziecko, by wypełnić prawo. Ludzie nie zwracają na nich uwagi, ale jest tam starzec Symeon, który podnosi dziecko i mówi, że jest to Światło, które rozproszy mrok. Największe światło rozprysło na krzyżu. Przyszły najgorsze doświadczenia i cierpienia, ale mrok nie mógł ogarnąć tej światłości. Przyszedł poranek zmartwychwstania i okazało się, że to światło, którego nie może pokonać żaden mrok - mówił kapłan.
Zaznaczył też, że Jezus swoją śmiercią i zmartwychwstaniem uczynił rzecz fundamentalną: nadał śmierci nową wartość. Pokazał, że to nie kres, ale brama do życia wiecznego.
- W każdej Eucharystii jest z nami Ten, który jest światłem - przypominał ks. Andrzej.
Przywołał też postać s. Jany, swojej katechetki, która nigdy nie odłączyła się od miłości Chrystusa, ani jadąc na Syberię, ani kiedy znalazła się w więzieniu za to, że mówiła dzieciom o duszy, że czuwa nad nami Bóg nieśmiertelny.
- Ten, który jest światłością pomógł jej wejść w śmierć cierpienie i prześladowanie, a ona się nie ulękła. Dzięki jej świadectwu wielu odczytało swoje powołanie, także ja - mówił ks. Andrzej.