Osoby chore i cierpiące, a także ich rodziny, wolontariusze oraz pracownicy służby zdrowia, hospicjów, domów opieki i wszystkich miejsc niosących pomoc chorym i cierpiącym spotkali się w lubelskiej katedrze, obchodząc razem 28. Światowy Dzień Chorego.
Najpierw adoracja Najświętszego Sakramentu, a potem Eucharystia z udzieleniem sakramentu chorych, zgromadziła licznie cierpiących i ich bliskich w lubelskiej katedrze. Mszy św. przewodniczył bp Józef Wróbel, który zwracając się do zgromadzonych wskazał na Maryję.
- Matka Boża z Lourdes pochyla się nad każdym cierpiącym człowiekiem, dając nadzieję i przykład zawierzenia. Maryja w katedrze lubelskiej nazywana "płaczącą" jest nam tak bardzo bliska. My także wylewamy łzy z powodu cierpienia i bólu, ale Maryja uczy nas, by w każdej sytuacji zawierzać jej Synowi i nigdy nie zapominać o godności, jaką jest obdarzony każdy człowiek - mówił bp Józef.
Podkreślał, że dzisiejsze święto ma swój szczególny wyraz. Jest dopełnieniem ludzkiego pochylania się nad człowiekiem w potrzebie.
- Cierpienie, choroba, śmierć weszły w ten świat przez zawiść diabła. W odpowiedzi Pan Bóg nie opuścił człowieka, ale troszczy się o niego. W swojej miłości pochyla się nad człowiekiem na różne sposoby, czy to sam bezpośrednio, czy obdarzając umiejętnościami leczenia i rozpoznawania chorób innych ludzi. Także sakrament chorych jest jednym ze znaków obecności leczącej Jezusa Chrystusa. Podobnie Eucharystia - mówił biskup.
W kontekście ludzi chorych pojawiają się też pytania: w jaki sposób i jak długo leczyć?
Bp Józef Wróbel, który jest przewodniczącym zespołu ekspertów Konferencji Episkopatu Polski do spraw bioetycznych, mówił także o trudnych pytaniach i decyzjach, przed jakimi często stają chorzy, ich bliscy oraz lekarze.
Dziś medycyna idzie tak dynamicznie do przodu, że niesie pomoc w każdym wymiarze, o wiele dalej niż dawniej, stając wobec pytania, czy nadal pochylać się nad człowiekiem w stanie krytycznym, czy terminalnym, czy pozwolić mu umrzeć?
- To jeden z najważniejszych dziś tematów etycznych. Jak długo ratować ludzkie życie? Kiedy pozwolić choremu odejść? Kościół stara się wyjść naprzeciw tym pytaniom. Sam często słyszę takie pytania. Niektórym może wydawać się, że Kościół nie ma wiele do powiedzenia w tej kwestii, bo wiedza medyczna jest mu obca, a jednak ma przesłanki oparte na prawie naturalnym, które pozwalają dać odpowiedź w wymiarze etycznym - podkreśla bp Józef.
Kościół, wydając swoją opinię, opiera się na kilku filarach: religijnym, na podstawie objawienia i słów zawartych w Piśmie Świętym, na racjach rozumowych i prawie naturalnym. Zasady, do których Kościół się odwołuje, były znane w czasach pogańskich, choćby złota reguła, którą głosili już starożytni Grecy. Zapisana w Piśmie Świętym brzmi po prostu: wszystko, co byście chcieli, by ludzie wam czynili, i wy im czyńcie.
Biskup przypomniał, że wszyscy w swojej godności są sobie równi, czy biedak, czy milioner, czy wybitnie wykształceni, czy prostaczkowie, czy sportowcy, czy sparaliżowani. To oznacza, że każdy powinien być traktowany podmiotowo. W medycynie oznacza to rzetelną informację o stanie zdrowia i możliwości podjęcia różnych procedur medycznych.
- Nie można zapominać, że taką samą godność ma służba zdrowia, która ma swoje sumienie i możliwość korzystania z klauzuli sumienia. Nie można lekarzom odmawiać takiego prawa. Dziw bierze, że w wielu dyskusjach nie dostrzega się podmiotowości zarówno pacjenta, jak i lekarza - podkreśla biskup.
Przypomina też, że świętość życia ludzkiego nakazuje ratowanie każdego.
- Życie to dar, który stanowi podstawę wszystkich innych darów i wartości. W wymiarze doczesnym życie jest jednak wartością relatywną, którą można poświęcić dla ratowania np. swoich bliskich czy ojczyzny, czy wyznawanych wartości. Są jednak sytuacje, kiedy bardzo wybrzmiewa pytanie: Jak długo ratować? - mówił bp Józef i podzielił się jednym ze swoich doświadczeń:
Kiedyś zostałem poproszony, by pojechać do szpitala z olejami do chorego. To był młody człowiek, który wracając z dyskoteki po pijanemu rozbił się samochodem. Chłopak leżał w bardzo ciężkim stanie, nieprzytomny, w małym pokoju podłączony do licznej aparatury. Obok leżał staruszek, który o Bożym świecie już nic nie wiedział. Zrodziła się wtedy refleksja: młodego ratować, bo jest szansa że wróci do zdrowia i będzie żył i pracował, czy ratować za wszelką cenę staruszka, który żył tylko dlatego, że był podłączony do aparatury? Spytałem lekarza, czy jest szansa, by wrócił do zdrowia. Usłyszałem, że nie, ale rodzina zbiega, żeby dziadzio sobie pożył. Gdyby odłączyć go od aparatury, odszedłby w ciągu kilku dni. Wydłużając jego życie, wydłużało się też cierpienie.
- Trzeba w takiej sytuacji odpowiedzieć, czy wydłużać to cierpienie, czy pozwolić odejść? Uznać, że ten człowiek osiągnął już swój kres i trzeba pozwolić mu się przenieść do wieczności. W innym wypadku wchodzi w rachubę terapia uporczywa, która tylko przedłuża cierpienie, co jest także niemoralne, a o czym zdarza się w takich trudnych sytuacjach zapominać - podkreślał bp Józef.
Światowy Dzień Chorego obchodzony był w tym roku po raz 28. Towarzyszyło mu hasło: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię".