Od wielu lat na Starym Mieście w Lublinie pojawiają się ekipy realizujące zdjęcia do filmów i seriali, oglądanych przez miliony widzów.
Zwieńczeniem poszczególnych produkcji, w których największe miasto po prawej stronie Wisły za sprawą Lubelskiego Funduszu Filmowego bierze aktywny udział, są premiery kinowe. Gromadzą one na zaproszenie prezydenta Krzysztofa Żuka liczną publiczność oraz aktorów i twórców danego dzieła. Tym samym nie tylko podnosi się poziom i jakość kultury w tej przestrzeni, ale i twórcy zaczynają Lublin traktować jako dobre miejsce swojej pracy artystycznej.
Miasto na kliszy
Wśród hitów z Lublinem w tle i we wnętrzu należy wymienić chociażby takie tytuły jak: „Carte Blanche”, „Volta”, „Wojenne dziewczyny”, „Panie Dulskie”. Kolejną, najnowszą produkcją, która powstawała także w Lublinie i okolicach, jest film w reżyserii Roberta Glińskiego pt. „Zieja”. Bohaterem jest duchowny rzymskokatolicki, ks. Jan Zieja, legendarny społecznik, kapelan AK i współzałożyciel Komitetu Obrony Robotników, pisarz i tłumacz. Autorem scenariusza jest Wojciech Lepianka, reżyserem Robert Gliński, a producentem Włodzimierz Niderhaus. W tytułową rolę wcielił się Andrzej Seweryn. Młodego ks. Jana gra Mateusz Więcławek, w rolę majora SB wcielił się Zbigniew Zamachowski, prymasa Wyszyńskiego gra Tadeusz Bradecki, niemieckiego pastora Michael Rastl, a Jacka Kuronia − Jakub Wieczorek.
Wierzył absolutnie
Na ekranie pojawiają się sfabularyzowane fragmenty życia ks. Jana Ziei, urodzonego 1 marca 1897 roku we wsi Osse w powiecie opoczyńskim. Jego biografia jest tak bogata i tak skomplikowana, że można by na jej podstawie stworzyć kilka odrębnych scenariuszy. Film pokazuje człowieka, który jest wewnętrznie wolny, żyje filozofią i duchem Chrystusa, jest księdzem, który chce się spełniać pośród ludzi i z nimi – nie inaczej.
− Niemożliwe w moim przypadku, aby życie ks. Ziei i ten wspaniały scenariusz, który realizujemy, na mnie nie wpływały. To oczywiście moja słodka tajemnica, jak i na czym to polega – mówił na planie w Lublinie Andrzej Seweryn. − Niezwykła była jego miłość do ludzi – on kochał ich tak, że oddawał im wszystko. Kiedyś w Słupsku jego pracownicy musieli zorganizować strajk głodowy, aby został w łóżku i leczył się, bo nie chciał tego robić, gdyż czuł się potrzebny ludziom – mówił A. Seweryn. − Miałem też okazję słuchać jego wykładu dla sióstr urszulanek. Mówił im wtedy o pokorze, ale tej wobec ludzi niewierzących. To też wydaje mi się cechą niezwykłą u niego. On utrzymywał kontakty z ludźmi, rozmawiał ze wszystkimi tak, jak uczył go wcześniej ks. Władysław Korniłowicz – podkreślał odtwórca roli ks. Jana.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się