Mając 7 lat, uczestniczył w prymicjach potajemnie wyświęconego podczas wojny księdza. Wtedy pierwszy raz przyszło mu do głowy, że sam chciałby stanąć przy ołtarzu. Po latach Pan Bóg spełnił to pragnienie.
Biskup Ryszard Karpiński, choć jest na emeryturze, nie przestaje otaczać modlitwą i - na ile zdrowie mu pozwala - posługą wiernych archidiecezji lubelskiej.
3 kwietnia obchodzi imieniny i z tej okazji życzymy księdzu biskupowi Bożej opieki i potrzebnych łask w tych niełatwych czasach. Przypominamy też świadectwo o drodze powołania kapłańskiego księdza biskupa, jakie ukazało się na łamach lubelskiego "Gościa":
W małej wsi Rudzienko, w domu bp Ryszarda Karpińskiego, zawsze było coś do jedzenia, mimo okupacji i biedy. Nie były to rarytasy, ale w lepszych czasach cukier z wodą i chleb ze smalcem, w gorszych chleb z olejem lnianym i szczyptą soli. Mały Rysio brał taką pajdę chleba i siadał obok dziadka, który uczył go czytać.
– Nie chodziłem jeszcze do szkoły, zresztą w czasie okupacji początkowo szkoła była zamknięta, więc nie było takiej możliwości, ale czytanie bardzo mi się podobało. Nie mogłem się doczekać, kiedy będę mógł się uczyć w prawdziwej szkole – wspomina bp Ryszard. Zanim było to możliwe, nauczyciele potajemnie gromadzili dzieci i uczyli je na tajnych kompletach. Kiedy w 1943 roku była możliwość pójścia do szkoły, Rysia zakwalifikowano do klasy II, choć wiedzę miał jak trzecioklasista, ale do trzeciej klasy był za młody.
W czasie okupacji kościół parafialny, do którego przynależała wieś Rudzienko, był otwarty. Księża nie mogli mieszkać na plebani, którą zajęli Niemcy, ale ludzie przygarnęli kapłanów, więc nadal mogli sprawować posługę duszpasterską. W 1942 roku miały miejsce prymicje jednego z kapłanów wyświęconego potajemnie przez bp Leona Fulmana, który przebywał na zesłaniu w Nowym Sączu.
– Miałem wtedy 7 lat i było to dla mnie wielkim przeżyciem. Uczestnictwo w tej potajemnej uroczystości było czymś niezwykłym. Czułem się wzruszony i poruszony. Rozumiałem, że ten ksiądz, który pierwszy raz odprawia Mszę św. ma jakąś szczególną misję. Wtedy chyba pierwszy raz przyszło mi do głowy, że może i ja kiedyś chciałabym tak, jak on stanąć przy ołtarzu i sprawować Mszę św. – wspomina bp Ryszard.
Więcej można przeczytać tutaj: