W tym roku nie będzie spektaklu, który odzwierciedlał skomplikowane relacje podczas Drogi Krzyżowej Jezusa.
Ewa Dudziak pracuje na co dzień w Środowiskowym Domu Samopomocy „Misericordia”. Ponad dwadzieścia lat temu założyła Teatr „Przebudzenie”.
Jest pedagogiem i terapeutą, specjalistą terapii środowiskowej. W tym roku razem z kilkoma osobami, zamiast przygotowywać spektakl, organizować próby – szyje maseczki.
Wierzy jednak, że teatr jest czymś więcej niż terapią, że sam w sobie jest prawdziwym życiem. Teatr „Przebudzenie” wpisuje się w nurt teatroterapii i szeroko pojętą rehabilitację społeczną prowadzoną przez Środowiskowy Dom Samopomocy. Ten został założony z inicjatywy Charytatywnego Stowarzyszenia Niesienia Pomocy Chorym „Misericordia” w 1998 r.
Okres wielkopostny był tradycyjnie czasem, kiedy uczestnicy ŚDS „Misericordia” angażowali się w przygotowanie i wystawianie spektaklu w oparciu o opis Męki Pańskiej.
E. Dudziak dostrzegła w teatrze niezwykłe pole do działania z osobami z chorobami psychicznymi. Potwierdziły to jej lata doświadczeń w tym obszarze. – Postanowiłam uaktywniać ludzi w ten sposób, bo zrozumiałam, że w teatrze jest cała rzeczywistość, prawdziwe życie. Mnie nikt nie oszuka, że w domu prasuje ubrania, skoro ma pomięty kostium. Gdy nie potrafi zagrać grabienia liści mimo wielu prób – to znaczy, że tego nie robi w domu. Podobnie z innymi scenami. Odwołujemy się ciągle do przeżyć, do ról. Próbujemy się przez to nauczyć określonych postaw, zachowań – tłumaczy Dudziak. Zdaniem terapeutki poszczególne role w misterium męki Chrystusa nie są łatwe ani proste. – Trudno zagrać Judasza, trudno zagrać Weronikę. To przecież życie, ogromne emocje. Miłość, zdrada, śmierć. Nie możemy powiedzieć, że tego nie ma – wyjaśnia.
Teraz uwaga pracowników stowarzyszenia skoncentrowana jest na uczestnikach ŚDS, którzy nie mogą uczestniczyć w warsztatach.