Kiedy tak wielu z nas lęka się o zdrowie w czasach koronawirusa, Matka Boża Kębelska wciąż przychodzi z pomocą, udzielając wielu łask, także chorym, którzy wołają o ratunek.
- Wstąpiła we mnie otucha, przeplatana lękiem. Z jednej strony miałam ufność, z drugiej zdarzały mi się chwile paniki. Chwytałam wtedy różaniec i modliłam się - opowiada.
Po tygodniu od modlitwy w Wąwolnicy pani Krystyna miała mieć badanie tomograficzne oceniające guza. Tego dnia rano w jej intencji odbyła się jeszcze Msza św. Kiedy badanie się skończyło, udała się do lekarza, który długo oglądał wyniki, po czym spojrzał na nią i powiedział: „Jest pani całkiem zdrowa. Na trzustce nie ma żadnego guza”. - W pierwszej chwili nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Po chwili ogarnęła mnie taka radość i wdzięczność, że chciało mi się krzyczeć ze szczęścia. Wiedziałam, komu zawdzięczam to uzdrowienie - podkreśla pani Krystyna.
Tak jak obiecała, zebrała całą swoją dokumentację medyczną i pojechała znowu do Wąwolnicy, by podziękować Matce Bożej i złożyć świadectwo. Wówczas ks. Jan poprosił ją, by 1 września, podczas uroczystości odpustowych, w sanktuarium opowiedziała przed zgromadzonymi o doznanej łasce. Tak zrobiła.
- Moje świadectwo podczas Mszy odpustowej było krótkie, ale dla mnie to nie była pierwsza łaska uzyskana od Boga. W moim życiu wydarzyło się jeszcze kilka takich sytuacji, w których szczególnie doświadczyłam Bożej opieki. Jedną z nich jest moja córka, która urodziła się po śmierci dwójki wcześniejszych dzieci. Najpierw kilka godzin po porodzie zmarł mój synek, a potem straciłam drugie dziecko. Bardzo chciałam zostać matką i gorąco się o to modliłam. Jednak przez kolejne trzy lata nie mogłam zajść w ciążę. Przeprowadziliśmy się właśnie do Lublina i uczestniczyłam w procesji Bożego Ciała na Czubach. Szłam wpatrzona w monstrancję i prosiłam Boga o zmiłowanie. Trzy tygodnie później okazało się, że jestem w ciąży. Urodziłam córkę, która dziś jest studentką. Jej życie to także wymodlony dar - przyznaje pani Krystyna.