Kiedy tak wielu z nas lęka się o zdrowie w czasach koronawirusa, Matka Boża Kębelska wciąż przychodzi z pomocą, udzielając wielu łask, także chorym, którzy wołają o ratunek.
W kierunku Wąwolnicy od wieków ludzie zmierzają, by prosić o pomoc Matkę Bożą Kębelską. Wielu z nich zostaje wysłuchanych, a księga łask rośnie z roku na rok. Także w obecnych czasach lęku o zdrowie i przyszłość, wiele osób przyjeżdża na indywidualną modlitwę przed cudowną figurą Matki Bożej w Wąwolnicy.
- Tu zawsze ludzie znajdują pocieszenie - podkreśla ks. Jan Pęzioł, wieloletni kustosz sanktuarium, którego pielgrzymi proszą o modlitwę w różnych sprawach.
Wśród osób, które doświadczyły szczególnych łask, jest Krystyna Wolińska, której świadectwo przypominamy.
Kiedy pani Krystyna usłyszała, że na jej trzustce jest guz, ogarnęło ją przerażenie. Taka diagnoza była niemal wyrokiem, jednak nie do lekarzy, a do Matki Bożej należało ostatnie słowo.
W jej rodzinnym domu Pana Boga traktowało się poważnie. Od najmłodszych lat dzieci nauczone były, żeby w chwilach dla nich trudnych zwracać się w modlitwie do Matki Bożej.
- Utkwiło mi w pamięci, jak będąc dzieckiem bałam się czegoś, czy spotykała mnie jakaś trudna sytuacja mówiłam modlitwę „Pod Twoją obronę”. Zostało mi to do dziś - mówi pani Krystyna.
Dlatego gdy usłyszała, że ma guza na trzustce, pierwsze co zrobiła, to zaczęła się modlić. - Nie czułam się źle, ale chciałam raz na jakiś czas zrobić rutynowe badania. W morfologii wyszły podwyższone próby wątrobowe. Pani doktor mnie uspokajała, że za jakiś czas powtórzymy badania, ale ja byłam niespokojna i chciałam USG. Dostałam skierowanie, a kiedy rozpoczęło się badanie, zapytałam od razu, jak tam moja wątroba. Usłyszałam, że z nią wszystko dobrze, ale z trzustką gorzej, bo widać na niej
Zaraz wyobraźnia podsunęła jej wszystko, co kiedyś słyszała na ten temat, a słyszała, że to wyrok śmierci. - Byłam przerażona. Miałam jednak w życiu różne trudne sytuacje, z których Pan Bóg mnie wyprowadził, więc w całym tym lęku chwyciłam się nadziei, że i tym razem dostanę szansę. Zaczęły się zarówno załatwianie różnych badań, wizyt lekarskich, jak i szturm modlitewny. Moi bliscy modlili się ze mną, ale też wielu znajomych. Poprosiłam o Mszę w mojej intencji i postanowiłam szukać ratunku w Wąwolnicy u Matki Bożej - mówi.
Udało się jej umówić z ks. Janem Pęziołem w sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej. - Wielokrotnie jeździłam do Wąwolnicy do Matki Bożej, znałam też ks. Jana z czasów, kiedy pracował jeszcze w mojej rodzinnej parafii w Turobinie. Pojechałam na umówione spotkanie i poszliśmy razem modlić się w kaplicy przed cudowną figurą o moje zdrowie. Ks. Jan prosił Maryję, by wysłuchała naszego błagania, a na koniec powiedział mi, że jeśli stanie się cud, mam przyjechać i podziękować - mówi pani Krystyna. Postanowiła wtedy, że jeśli kolejne badania wyjdą dobrze, będzie świadczyć o doznanej łasce.