Gdy się spaceruje korytarzami pierwszego piętra historycznego budynku uniwersytetu (dawniej nazywany był "koszarami świętokrzyskimi", dzisiaj zaś oficjalnie gmachem głównym), trudno nie zauważyć brązowych, kamiennych tablic rozmieszczonych nad drzwiami kilku audytoriów.
Z KUL skierował kroki do zgromadzenia
Pojawienie się nowej, pierwszej korporacji na akademickiej mapie Lublina stanowiło novum, zostało zauważone. „Założyła ją grupa studentów […]. Byli to przeważnie chłopcy z zamożniejszych domów, niezłe zaopatrzeni, dobrze ubrani”, zanotował w swoich wspomnieniach lubelski prawnik i literat, Konrad Bielski („Most nad czasem”). Dlaczego wśród nich znalazł się Tomasz Rostworowski? Nietrudno odgadnąć. Otóż nie tylko dlatego, że wyrastał w środowisku patriotycznym i niepodległościowym. Wstępując do korporacji akademickiej nawiązywał do tradycji rodzinnych. Jego ojciec Karol Paweł, kompozytor i autor licznych pieśni, podczas studiów na Politechnice Ryskiej należał do korporacji „Arkonia”. Z kolei jego stryj Michał, profesor prawa międzynarodowego i państwowego, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego i sędzia Stałego Trybunału Sprawiedliwości Międzynarodowej, był Filistrem honorowym działającej w Krakowie korporacji „Corolla”.
Na Uniwersytecie Lubelskim Tomasz nie zagrzał długo miejsca; po dwóch semestrach, jak czytamy w zachowanym indeksie ”Złożył egzaminy z r. pierwszego dnia 25 czerwca 1923 r. z wynikiem dobrym”, po czym przerwał studia i wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. W zakonie rozpoczął kolejne etapy formacji i dalszej edukacji. Po odbyciu nowicjatu w Starej Wsi, studiów filozoficznych w Nowym Sączu, Krakowie i Wilnie (tam też będąc nauczycielem gimnazjum Jezuitów ukończył konserwatorium) znowu przyjechał do Lublina, tym razem na cztery lata, aby odbyć studia teologiczne. Podjął je jednak nie na KUL-u, ale w Kolegium Teologicznym (zwanego „Bobolanum”). Był to wydział teologiczny OO. Jezuitów na prawach państwowej szkoły wyższej, przeniesiony w 1926 r. z Krakowa, którego siedziba znajdowała się nieopodal KUL-u, po północnej stronie Alei Racławickich (obecnie 1 Wojskowy Szpital Kliniczny). W Lublinie przyjął świecenia kapłańskie w 1935 r. i po zakończeniu studiów teologicznych zwieńczonym stopnień licencjata, wyjechał do Wilna.
Duszpasterz akademicki i powstaniec
Kolejny raz w Lublinie pojawił się w 1957 roku, tym razem w innej roli, aby objąć funkcję duszpasterza akademickiego. Miał już za sobą trudny okres życia w okupowanej Warszawie, czas heroicznej i legendarnej wręcz posługi jako kapelan batalionu „Wigry”, podczas powstania warszawskiego walczącego na Starym Mieście i Śródmieściu oraz kapelan Komendy Głównej AK. Jego życiorys obejmował tyleż błyskotliwy co trudny okres pracy jako duszpasterza akademickiego w Łodzi, gdzie cieszył się wielka popularnością i autorytetem, przyciągając rzesze studentów; gdzie utrwalał nowy styl pracy i zasady funkcjonowania duszpasterstwa akademickiego w nowej, powojennej rzeczywistości; gdzie organizował pracę koła Towarzystwa Przyjaciół KUL. W Łodzi też, w styczniu 1950 r., został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa i po półtorarocznym śledztwie, skazany na 12 lat więzienia. Oskarżono go, podobnie jak i innych działaczy Sodalicji Mariańskiej (w tym Adama Stanowskiego, przyszłego pracownika KUL i senatora) o działalność antypaństwową. Przebywał kolejno w więzieniach w Warszawie na Mokotowie i we Wronkach; także tam prowadził działalność apostolską. Z więzienia został zwolniony po sześciu latach więzienia; ciężkie przeżycia i szykany nie przerwały jego aktywności.
Decyzja władz o przeniesieniu do Lublina
Władze zakonne skierowały go do Lublina, gdzie jako duszpasterz podjął „z marszu” działalność jako rekolekcjonista, organizator konferencji, dyskusji i uczestnik obozów. Swoim obowiązkom oddal się z ogromnym zaangażowaniem. „Dałem w tym roku dwie serie rekolekcji zamkniętych dla dwóch grup studentek KUL”, napisał do brata 22 listopada 1960 („O Bogu i ludziach. List, biogramy, artykuły, notatki rekolekcyjne 1940-
Ojciec Tomasz Rostworowski darzył KUL wielka estymą, doceniał jego znaczenie dla Kościoła i kultury narodowej. Wspominając swój udział w działaniach łódzkiego Koła Towarzystwa Przyjaciół KUL zanotował, że „panowała atmosfera wzajemnego zrozumienia i troski o wielką, wspólną sprawę - o Katolicki Uniwersytet Lubelski” („Szerzyć królestwo. Wspomnienia i dzienniki 1939-