Aleksander urodził się na Białorusi. W małym miasteczku na granicy litewsko-białoruskiej wciąż mieszkają jego bliscy. On od 12 lat jest w Polsce w Lublinie.
Odkąd zaczęły się demonstracje w Mińsku, każdy dzień zaczyna i kończy od sprawdzania wszystkich dostępnych źródeł informacji, które przekazują wiadomości z Białorusi. Choć mieszka i pracuje w Lublinie, sercem jest z tymi, którzy próbują odsunąć od władzy Łukaszenkę.
- Moja mama w paszporcie ma wpisane Polka. Rodzina mieszkała na dawnych Kresach i tam została, nawet jak po wojnie zmieniły się granice. Ja więc też jestem w połowie Polakiem - mówi Aleksander.
Polskie pochodzenie pozwoliło mu na zdobycie stypendium i przyjazd na Katolicki Uniwersytet Lubelski na studia. Skończył kulturoznawstwo, zakochał się, ożenił i mieszka w Lublinie, gdzie też pracuje przy konserwacji zabytków.
Na to, co dzieje się w jego kraju, patrzy z przerażeniem.
- Jestem przekonany, że wybory zostały sfałszowane, ale też trzeba jasno powiedzieć, że wielu Białorusinów głosowało na Łukaszenkę. To efekt propagandy, jaka od wielu lat sączy się ze wszystkich państwowych mediów, a do innych większość ludzi nie ma dostępu. Nawet moja mama głosowała na Łukaszenkę, bojąc się, że inni kandydaci są podstawieni przez wrogie państwa, o czym przekonywały media. Szczególnie starsi ludzie tak myślą. Może teraz nieco ten obraz się zmienia, gdy w kraju wrze - ma nadzieję Aleksander.
Z jednej strony żyje nadzieją, że sytuacja w jego kraju się zmieni, że będzie można przeprowadzić uczciwe wybory, że ludzie nie będą zamykani w więzieniach i torturowani, z drugiej boi się, że będzie wojna.
- Ludzie próbują coś zrobić, ale każdy z nas nosi w sobie lęk. Wiemy, czym kończyły się do tej pory sprzeciwy wobec władzy. Tam nie ma względu na nic, jeśli myślisz inaczej niż nakazuje oficjalna linia rządowa. Można zostać aresztowanym w każdym miejscu praktycznie za nic - podkreśla.
Jednocześnie jest w nim głębokie przekonanie, że trzeba walczyć, że opozycja ma sens.
- Nie wiem, czy w Polsce ludzie to rozumieją, że opozycja na Białorusi ma dwa fronty. Jeden z nich tworzy tzw. stara opozycja, która od lat walczy z Łukaszenką i prezentuje nurt bardzo narodowy, ale jest też młoda opozycja bardziej otwarta na innych, bo na terenie Białorusi mieszka wiele narodowości, także Rosjanie, którzy nie są zawsze zwolennikami Putina. Starsi Białorusini boją się tego, że Rosjanie zajmą nasz kraj i nie wiedzą czy tę młodą opozycję popierać, czy nie. To wszystko jest bardzo skomplikowane - podkreśla chłopak.
Więcej będzie można przeczytać w 35 numerze "Gościa Lubelskiego".