Odszedł piosenkarz, gitarzysta, aktor. Wielki patriota. Nie wygrał walki z chorobą, ale jak podkreśla lubelski metropolita, wygrał Miłość.
Piotr Szczepanik urodził się 14 lutego 1942 w Lublinie. Tu chodził do szkoły i studiował historię sztuki na KUL, współpracował też z Lubelskim Teatrem Lalki i Aktora.
Debiutował na festiwalu piosenki studenckiej w Krakowie w 1963 r. W latach 60 i 70 z Bohdanem Łazuką i Jackiem Fedorowiczem prowadził program estradowo-kabaretowy. Potem przedmiotem jego zainteresowania stała się piosenka poetycka. Występował sam. koncertował w Polsce, USA, Nowej Zelandii, w Kanadzie, Australii i w wielu krajach europejskich.
- Zapisał piękną kartę działalności opozycyjnej - mówił w homilii w czasie Mszy żałobnej abp Stanisław Budzik. - Był m.in. współorganizatorem Festiwalu Piosenki Prawdziwej, w 1981 r w stanie wojennym organizował niezależną, podziemną scenę muzyczną. W ramach działalności opozycyjnej współpracował z ks. Jerzym Popiełuszką. W czasie pierwszej Mszy św. za ojczyznę, którą ks. Popiełuszko odprawiał, użyto prywatnego sprzętu nagłaśniającego Piotra Szczepanika.
W latach 80. dał ponad 600 koncertów w polskich kościołach, śpiewając pieśni patriotyczne i religijne. W czasie ostatniego strajku w Stoczni Gdańskiej robotnicy przerzucili przez bramę sprzęt nagłaśniający i samego pana Piotra, aby w ten sposób podtrzymywał strajkujących na duchu.
- Gromadzimy się dziś wokół trumny świętej pamięci Piotra, aby sprawować w jego intencji Eucharystię - mówił metropolita. - Aby się modlić o jego wieczne szczęście i zbawienie. Po raz ostatni odwiedza miejsce, w którym się urodził i do którego w ostatnich czasach chętnie powracał.
Piotr Szczepanik leczył się w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. Swój drugi dom odnalazł w należącym do archidiecezji lubelskiej Domu na Podwalu. Dyrektor tego domu, ks. Mirosław Ładniak, stał się jego przyjacielem i towarzyszył mu duchowo.
- Przyprowadzał go także do mnie - wspominał arcybiskup. - Podziwiałem kulturę i skromność pana Piotra. Jego dystans do samego siebie, do swojej twórczości. Ciągle jakby się dziwił tej popularności, którą posiadał. Dawałem mu książki o wierze i sensie życia, które chętnie czytał i dyskutował na te tematy. Wnikając na nowo w sedno chrześcijańskiej wiary odkrywał, że w swojej najpopularniejszej balladzie o miłości dotknął czegoś najważniejszego. Przypomniał milionom, że w słowie "kochać" zawarty jest kolor nieba. Kochać, tylko to, więcej nic. Taki testament zostawił nam Piotr Szczepanik.
Jak zaznaczał abp Budzik, Piotr Szczepanik nie wygrał walki z chorobą, ale wygrał Miłość. - Odszedł umocniony sakramentami Kościoła. Na ostatniej drodze towarzyszy mu nasz podziw i wdzięczność. Niech Bóg da mu nie tyle wieczne odpoczywanie, ale wieczne miłowanie.