Po trzech latach pracy w Afryce s. Cecylia Bachalska znowu jest w Polsce. Co prawda tylko na chwilę, ale na tyle długo, żeby zdążyć doświadczyć chłodu.
W Tanzanii jest gorąco. - To była w zasadzie jedyna rzecz, która mnie trzy lata temu ponownie zaskoczyła i przestraszyła, gdy dotarłam na miejsce - opowiada s. Cecylia Bachalska, która jakiś czas temu przyjechała z Afryki na trzymiesięczny urlop. - Przez chwilę miałam wrażenie gdy tam dotarłam, że nie dam rady. Nie jestem już tak młoda jak wtedy, gdy byłam pierwszy raz w Afryce. W Europie, nawet jeśli bywa bardzo gorąco, to jednak wilgotność jest zupełnie inna. A tam choćby człowiek wszedł do domu i brał zimny prysznic, to ciągle czuje ten ukrop.
W Tanzanii nie ma koronawirusa. - Tak zarządził prezydent - śmieje się misjonarka. - W każdym razie nie przeprowadza się testów, ponieważ dały wynik dodatni m.in. u kozy i... papai (fałszywe wyniki testów doprowadziły do zawieszenia dyrektora placówki badawczej, która je wykonywała).
Tam, gdzie na co dzień posługuje s. Cecylia, ludzie nie zamykają się w domach i nie utrzymują dystansu społecznego. - To mnie bardzo zaskoczyło, jak przyjechałam do Polski - nie ukrywa.
Na pytanie, czy boi się COVID-19 odpowiada, że w życiu przeszła już malarię, a ostatnio także jeszcze gorszą chorobę o nazwie dengue fever. - Jakoś dałam radę - stwierdza.
Siostra Cecylia pracuje w jednej z biedniejszych dzielnic wielkiego miasta Dar Es Saalam - Tandale. Posługuje w parafii, na terenie której mieszka 10 tys. osób.
- To ludzie różnych wyznań i religii - opowiada. - Mamy katolików, chrześcijan innych wyznań, ale także tych, którzy wierzą swojej tradycyjnej religii, a także muzułmanów. Co ciekawe wszyscy się tu świetnie dogadują. Żyjemy w swojego rodzaju symbiozie. Nie ma niesnasek na tle religijnym. Do naszego katolickiego przedszkola przy parafii uczęszczają także muzułmańskie dzieci. Ich rodzicom bardzo na tym zależy.
Kiedyś przedszkole w Tandali to był tylko dach podparty czterema słupami. Dziś, dzięki wsparciu polskiego rządu, ale też lubelskiej fundacji Nowy Staw, wybudowany został specjalny budynek. - Jest też szkoła - ośmioletnia podstawówka, brakuje nam tylko w dzielnicy jeszcze szkoły średniej - mówi s. Cecylia.
Jakiś czas temu dzięki zaangażowaniu parafii w Tandali wybudowany został specjalny budynek, w którym młode kobiety w trudnej sytuacji materialnej będą mogły zdobywać zawód. - Pamiętam taki spacer przez dzielnicę, kiedy wchodziłam na jedną z ulic, ktoś kazał mi zamknąć oczy, żebym nie widziała zła, które się dzieje. Okazało się, że na ulicy znajdowało się dużo kobiet, sprzedających swoje ciała. One albo nie miały z czego żyć, albo zostały do tego zmuszone. Przeprowadziłam z nimi wiele rozmów. W ich wyniku powstał pomysł, by stworzyć swojego rodzaju dom, w którym te dziewczyny mogłyby się uczyć konkretnego zawodu: krawiectwa, fryzjerstwa, haftu, pracy z komputerem. Dom, jak mówi s. Bachalska, już stoi. - Teraz trzeba go jednak wyposażyć, co nie jest takie proste.
Siostra Cecylia do Tanzanii wraca za trzy tygodnie.