Mała rewolucja lubelskiego biskupa

Stan biskupa był ciężki. Gdy chory odzyskiwał świadomość, prosił o spowiedź i przyjął wiatyk. O 12.35 oddał Bogu ducha. Odszedł biskup, który w diecezji przeprowadził "małą rewolucję". Listopad to miesiąc pamięci także o zmarłych pasterzach diecezji.

Pierwszy obowiązek księdza

W odrodzonej Polsce dużo pracy duszpasterskiej jest do zrobienia. W Lublinie powstaje Katolicki Uniwersytet Lubelski, którego biskup zostaje Wielkim Kanclerzem. Na sercu leży mu także wychowanie dzieci i młodzieży. To on jest inicjatorem powstania dzisiejszego „biskupiaka”, czyli szkoły kształcącej młodzież w duchu katolickim. Nie wyobraża sobie, by jakiś jego kapłan wymigiwał się od nauki katechezy, która w wolnej Polsce prowadzona była w szkołach. W rzeczywistości jednak różnie to z księżmi bywało. Jedni uczyli, inni niechętnie się do tego brali. W 1932 roku biskup wydał więc specjalną odezwę pt. „Nauczanie religii w szkołach”. Napisał w niej m.in.: „Uważamy za konieczne przypomnieć duchowieństwu obowiązek nauczania religii, bo to należy do pierwszorzędnych obowiązków każdego duszpasterza. (…)

Byłoby ciężkim jego przewinieniem, gdyby przez opieszałość lub lekceważenie zaniedbał się i nie nauczał stale, systematycznie i sumiennie bez względu na swoje korzyści materialne z tym związane”. Biskupowi mało było jednak nauczania religii tylko w szkole. A co z tymi, którzy do szkoły już nie chodzą, a wiedzę religijną mają niedostateczną – pytał. By temu zaradzić, powołał Instytut Wyższej Kultury Religijnej, w którym każdy dorosły mógł pogłębić swoją wiedzę religijną. W 1934 roku zorganizował pierwszy Kongres Eucharystyczny, a w 1939 roku afiliował lubelskie Seminarium Duchowne do Wydziału Teologii KUL. Dbał też o właściwy poziom kaznodziejstwa. „Jeśli słuchacze nie słuchają pilnie, to jest wina kaznodziei, że się o to nie stara” – pisał do księży. Dzięki zabiegom biskupa w diecezji lubelskiej wybudowano ponad 40 kościołów, erygowanych zostało 7 dekanatów, 86 parafii. – Ludzie do kościoła muszą mieć blisko, a ksiądz pobożny i gorliwy ułatwi im wszelkie ćwiczenia religijne przez punktualne zasiadanie w konfesjonale, punktualne odprawianie Mszy w porze dla wiernych dogodnej – zwracał się do księży.

Skazany na śmierć

Jego pracę przerwał wybuch wojny. Gestapo wkroczyło do pałacu biskupiego, aresztując biskupów i kilku księży. Wszystkich osadzono w wiezieniu na Zamku. 27 listopada 1939 roku w poniedziałek o godz. 15.00 zaczyna się proces lubelskich biskupów. Sąd odbywa się w sali szkolnej zamku sąsiadującej z kaplicą zamkową. Przeniesiono do niej meble zrabowane z gabinetu prezesa Sądu Okręgowego w Lublinie. Dla zwiększenia nastroju grozy przed biskupami błyskawicznie osądzono wieśniaka, któremu zarzucano posiadanie broni. Jego krzyk i płacz, odgłosy uderzeń i komendy esesmanów miały wywołać najgorsze przeczucia. W końcu przesłuchano bp. Fulmana, wypytując o różne instrukcje kościelne w sprawie zachowania się duchowieństwa podczas wojny. W końcu sformułowano zarzut posiadania przez biskupa broni. Bp Fulman oświadczył kategorycznie, że trudno przypuszczać, by biskup katolicki gromadził i przechowywał broń, a zresztą nawet sam przewodniczący owego dziwnego sądu nie wie, co ma na strychu własnego domu, więc i biskup może nie wiedzieć, co znajduje się na strychu biskupiego pałacu. Przesłuchanie zakończono. Biskupów odprowadzono do celi, nie informując ich o wyroku, którym była kara śmierci. W tym samym czasie trwa grabież pałacu biskupiego, kurii i seminarium. Inwentarz żywy – konie, świnie i drób oraz wszelka żywność dla ludzi i zwierząt zostaje zabrana.

Giną też i powóz biskupi, i bryczki seminaryjne, i auto biskupa. Samochodami wywieziono wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość. W szatach liturgicznych z kaplicy biskupiej gestapowcy urządzili sobie bluźnierczy festyn, po którym pozostały fotografie. 3 grudnia nieświadomych treści wyroku biskupów i księży przewieziono najpierw do Berlina, a stamtąd do obozu koncentracyjnego w Oranienburgu. Po drodze zastraszano więźniów, zatrzymując samochód i repetując broń. Wieczorem 4 grudnia więźniowie stanęli przed bramą obozu koncentracyjnego. Tam strażnik odebrał im wszystkie rzeczy osobiste. Ostrzyżono ich i zaprowadzono do łaźni. Potem w pośpiechu kazano ubrać pasiaki. Na rosłą postać księdza biskupa nie dało się dobrać odpowiedniego ubrania. W za małych rzeczach wyglądał żałośnie. Biskupów oddzielono od księży, zamykając ich w celach więziennego bunkra. Bp Fulman otrzymał celę nr 13. Życie więzienne biskupów było ciężkie, może nawet gorsze od życia innych więźniów. Bici, izolowani, wyśmiewani, bez możliwości kontaktu z kimkolwiek. W lutym 1940 roku Stolica Apostolska uzyskała zwolnienie dla bp. Fulmana, który mógł wrócić do Polski, na zesłanie do Nowego Sącza. Tam spędził 5 lat. Na szczęście pozwolono mu zatrzymać się na plebanii kolegiackiej parafii. Stamtąd starał się wspierać swoją diecezję i księży. W lutym 1945 roku biskup mógł wrócić do Lublina. Mimo wieku i złamanego zdrowia zabrał się za odbudowywanie zniszczonej diecezji. Jednak przeżycia wojenne nie pozwoliły mu długo cieszyć się wolnością. Zmarł 18 grudnia 1945 roku. Został pochowany w kryptach katedry, obok swego poprzednika bp. Jaczewskiego.

Materiały dotyczące bp. Fulmana pochodzą z Archiwum Historycznego Archidiecezji Lubelskiej.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..